Łysa Góra stoi w
mgłach…
Warzą wiedźmy dziwo-ziele
Sam
klasztor zasługuje na osobny wpis, tu chciałam tylko rzucić garść
ciekawostek i propozycji. Największe zaskoczenie to wieża, która
powróciła po stu latach nieobecności. Warto się wspiąć, bo
widok ze szczytu jest obłędny. Także Muzeum Przyrodnicze przeszło
gruntowny lifting, teraz jest multimedialne i bardzo ciekawe. W
podziemiach Muzeum odnajdziemy ślady najbardziej ponurej z kart
historii klasztoru- przez ponad pół wieku znajdowało się tu
ciężkie więzienie (jak ciężkie niech świadczy fakt, że karę
dożywocia w innym więzieniu można było zamienić na 15 lat na
Świętym Krzyżu). Oczywiście nie można pominąć Kaplicy
Oleśnickich z relikwiami Krzyża Świętego i rzekomego sarkofagu
Jeremiego Wiśniowieckiego. Łącznie w klasztorze spędzamy grubo
ponad trzy godziny, a miał być to jedynie przerywnik w marszu.
Zła noc idzie,
Burza idzie,
Ciemnym borem stąpa strach…
Burza idzie,
Ciemnym borem stąpa strach…
Warzą wiedźmy dziwo-ziele
święcą
czarów tajną moc
przedzie siwych mgieł
kądziele
na Łysicy sowia
noc.
(Jan Gajzler, Baśń o Łysej
Górze)
Jeśli
choć przez chwilę miałam wątpliwości, gdzie w Polsce można
spędzić magiczny weekend, szybko zostały rozwiane. Świętokrzyskie
czaruje, o tym wiedzą już chyba wszyscy. Zatem: w Góry
Świętokrzyskie, na Łysicę!
6.00.
Budzik dzwoni nieubłaganie. Pogoda za oknem nie zachęca do wyjazdu.
Ale plecaki spakowane, kanapki zrobione, wszystko gotowe do drogi.
Zwlekamy się z ciepłych łóżek i w nie najlepszych humorach
wleczemy się na dworzec. Nastroje poprawiają się z chwilą
odjazdu.
Pociąg
stuka miarowo, za oknem wybucha kolorami polska wieś, miejsce maków
zajmują kłosy zbóż, wiruje nam w oczach małopolska, a potem
świętokrzyska szachownica pól. Martwią tylko te chmury brzuchate
od deszczu, te chmury! Przychodzi mi do głowy przeczytane wczoraj
powiedzenie: Gdy Łysica w koszuli zaraz się niebo
rozczuli. Do Łysicy mamy jeszcze daleko, ale tej koszuli możemy
być pewni.
Kielce.
Biegniemy, bo do przesiadki zostało kilka minut. Z daleka mruga do
nas kosmiczny spodek dworca PKS. Zawsze zadziwiał mnie nowatorstwem
i fantazją. Szkoda, że niszczeje i staje się po prostu
nieprzyjemny. Nasz autobus już stoi. Stary Jelcz budzi dobre
wspomnienia. Teraz czeka nas około godziny przyjemnej podróży
przez świętokrzyskie wsie, aż do Nowej Słupi.
Wysiadamy
w Rynku. Warto zajrzeć do późnogotyckiego kościoła pw. św.
Wawrzyńca. My od razu wyruszamy na szlak. U bram Świętokrzyskiego
Parku Narodowego wita nas Pielgrzym. Skąd u stóp Łysej Góry
wzięła się kamienna rzeźba klęczącej postaci? Musimy posiłkować
się legendami. Być może rzeźba przedstawia pełnego pychy
rycerza, który skamieniał, gdy wyrzekł słowa jakoby dzwony
klasztoru biły na jego cześć? Może to skamieniały Tatar, który
porwał się na święte relikwie Krzyża? A może figura św.
Emeryka, królewicza węgierskiego, który relikwie do klasztoru
przyniósł?
Jedno jest pewne. Pielgrzym nadal wędruje, o jedno ziarenko piasku rocznie. Kiedy dotrze do celu, nastąpi koniec świata. Od mojej ostatniej tu bytności przesunął się o parę ziarenek, ale bez obaw, do szczytu ma jeszcze kawał drogi (choć być może niegłupim pomysłem było to, co zrobił słynny zastęp Czarnych Stóp z powieści Szmaglewskiej. Otóż harcerze przywiązali nieszczęsnego Pielgrzyma do drzewa i w ten sposób uratowali świat!).
Jedno jest pewne. Pielgrzym nadal wędruje, o jedno ziarenko piasku rocznie. Kiedy dotrze do celu, nastąpi koniec świata. Od mojej ostatniej tu bytności przesunął się o parę ziarenek, ale bez obaw, do szczytu ma jeszcze kawał drogi (choć być może niegłupim pomysłem było to, co zrobił słynny zastęp Czarnych Stóp z powieści Szmaglewskiej. Otóż harcerze przywiązali nieszczęsnego Pielgrzyma do drzewa i w ten sposób uratowali świat!).
Kupujemy
bilety w kasie Świętokrzyskiego Parku Narodowego i wyruszamy Drogą
Królewską - niebieskim szlakiem na szczyt. Tą samą drogą
pielgrzymowali królowie, pątnicy, zapewne też poganie w
przedchrześcijańskich czasach szli tędy, by zapalić ognie ku czci
Łady, Boda i Leli. A teraz idziemy my. Droga jest kamienista, ale
przyjemna. Wypatrujemy sławnych jodeł opiewanej Puszczy Jodłowej,
ale jeszcze nie ich miejsce. Póki co podziwiamy stareńki buk
Jagiełły. Według tradycji ma 600 lat, w rzeczywistości około
trzystu. Jest imponujący, czas powykręcał jego konary, ale nadal
się zieleni. Nie wiem, czy Jagiełło pod nim odpoczywał- my tak.
I
nagle las się kończy, wychodzimy na polanę, a przed nami bieleją
mury klasztoru Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej - Sanktuarium
Relikwii Drzewa Krzyża Świętego. Widok ma w sobie mnóstwo magii,
wiele piękna, ale przede wszystkim wszechobecne Sacrum. Jeszcze
tylko polana zostaje nam do przejścia, przekraczamy klasztorną
bramę i oto jesteśmy. A wewnątrz tłumy ludzi, prawdziwy jarmark.
Nie wiem skąd się wzięli, skoro na szlaku nie spotkaliśmy nikogo.
Czas
wyruszać w dalszą drogę, tym razem czerwonym szlakiem.
Przechodzimy obok wieży radiowo- telewizyjnej, która wpisała się
już w tutejszy krajobraz. W ramach wykupionego biletu do Świętokrzyskiego Parku Narodowego możemy
wejść na taras widokowy na gołoborzu. Metalowe stopnie prowadzą
do skalnego rumowiska. Skąd się wzięły te zwały kamieni? Kiedyś
na szczycie Łysej Góry wznosił się potężny zamek. Jego
władczyni pokonała w boju wojska samego Aleksandra Wielkiego.
Niestety, po tym wydarzeniu jej pycha stała się tak wielka, że
kazała się czcić niczym Bogini. Bogowie pokarali panią
zniszczeniem zamku. Według innej wersji, mniej do mnie
przemawiającej, gołoborza powstały na skutek rozsadzania skał
przez wodę podczas zlodowacenia plejstoceńskiego. Jakkolwiek było,
skalne rumowisko zachwyca ogromem. Przypomina kamienną lawinę
regularnych kształtów. Dla mnie jest symbolem Parku i gdyby nie
nadciągające coraz szybciej deszczowe chmury zostalibyśmy tu
zdecydowanie dłużej. Opuszczając taras widokowy zerkamy na
pozostałości pogańskiego wału kultowego, który elipsą otaczał
szczyt Łysej Góry.
Teraz
przyjemną drogą wśród drzew (choć po asfalcie) wędrujemy około 2
km, aż do Huty Szklanej. W miejscowości znajduje się osada
średniowieczna. Nie wstąpiliśmy, bo przed nami długa droga, a
chmury na zachodzie robią się coraz ciemniejsze. Szlak odbija z
drogi głównej, i teraz wędrujemy skrajem Parku, po prawej mając
obrzeża Puszczy Jodłowej, a po lewej pola uprawne pachnące
dojrzewającymi truskawkami.
Po
około 5 km szlak przemienia się w asfaltową drogę. Wchodzimy do
Kakonina. Mamy nadzieję, że przeskoczymy otwartą przestrzeń przed
deszczem. Niestety, lunęło akurat w centrum wsi. I deszcz pada
rzęsiście aż do przełęczy św. Mikołaja. Tam chronimy się przy
kapliczce. Patron dzikich zwierząt, prostytutek i żeglarzy ma
dobroduszną twarz ludowego świątka. Słońce powoli wychodzi zza
chmur, a my ostrożnie ruszamy w dalszą drogę. Jesteśmy w sercu
Puszczy Jodłowej. Szkoda, że musimy patrzeć pod nogi na ubłocony
szlak zamiast w korony drzew- ich wysokość robi wrażenie.
I
wreszcie, po około 30 min. gdzieś między drzewami majaczy krzyż. Oto
Łysica, najwyższy szczyt Gór Świętokrzyskich! Może 612 m n.p.m.
nie robi wrażenia, ale wierzcie mi, warto tu przyjść. Szczyt jest
zalesiony, ale na północnym stoku znajduje się gołoborze. Kilka
pamiątkowych zdjęć i wyruszamy na ostatni etap naszej wędrówki,
do Świętej Katarzyny. Szlak jest momentami stromy i kamienisty, ale
zejście nie zajmuje nam dłużej niż 40 min. Po drodze zatrzymujemy
się jeszcze w dwóch interesujących miejscach- przy źródle św.
Franciszka, którego woda ma moc leczenia oczu, oraz przy tzw.
kapliczce Żeromskiego (już po przekroczeniu bramy parku, w świętej
Katarzynie).
Na ścianie kapliczki Żeromski wraz z kolegą pozostawili swoje autografy. Przyznam szczerze, że gdy czytałam o tym miejscu przed wyprawą, spodziewałam się małego podpisu, jakie i dziś zostawiają na zabytkach turyści. Napis jest... imponujący. Przyjedźcie, sprawdźcie sami, tym bardziej, że tynk się osypuje i niebawem pewnie zniknie. Obejrzenie klasztoru zostawiamy sobie na kolejny dzień, tymczasem wyruszamy na poszukiwanie noclegu i jedzenia (ani z jednym ani z drugim nie ma problemów).
Na ścianie kapliczki Żeromski wraz z kolegą pozostawili swoje autografy. Przyznam szczerze, że gdy czytałam o tym miejscu przed wyprawą, spodziewałam się małego podpisu, jakie i dziś zostawiają na zabytkach turyści. Napis jest... imponujący. Przyjedźcie, sprawdźcie sami, tym bardziej, że tynk się osypuje i niebawem pewnie zniknie. Obejrzenie klasztoru zostawiamy sobie na kolejny dzień, tymczasem wyruszamy na poszukiwanie noclegu i jedzenia (ani z jednym ani z drugim nie ma problemów).
Trasa:
Nowa Słupia - Święty Krzyż - Huta Szklana- Kakonin- Łysica - Święta
Katarzyna
Czas
przejścia (bez zwiedzania): 5 godzin
Długość
trasy: 21,5 km
Jak tam dawno nie byłem.A jak wygląda baza noclegowa w tym regionie?
OdpowiedzUsuńW Świętej Katarzynie nie było problemu- prawie w każdym domu jakaś agroturystyka. W Nowej Słupi też nie powinno być problemu. I poziom noclegów bardzo przyzwoity
OdpowiedzUsuńJak mam taki ,,przewodnik'' to muszę się tam koniecznie wybrać
OdpowiedzUsuńZachęcam! To łatwa i bardzo przyjemna trasa
UsuńCo? 21 km pieszo??? w 5 godz?
OdpowiedzUsuńDo Kakonina szliśmy marszem, na przeł. św Mikołaja, musieliśmy chwilę poczekać, aż się choć trochę wypada, potem bo błocie nie było już łatwo. Średnio 4 km/h po Górach Świętokrzyskich to taki przeciętny wynik. Pozdrawiam!
UsuńPięknie - mieliśmy w planach na ten rok i już nawet rezerwacja w agroturystyce była, ale plany sczezły. Zatem posiłkuje się pamięcią sprzed...ponad dziesięciu lat... sporo czasu.
OdpowiedzUsuńmiło jak ktoś też pamięta moje ulubione lektury z lad wczesnej młodości.
A propos Świętokrzyskie były kiedyś wielkości Himalajów, teraz ich materiał skalny to (z tego co mi mówiono) np Piaskowiec Ciężkowicki i jego malownicze ostańce.
Czarne Stopy to jedna z moich ulubionych książek z dzieciństwa :)
OdpowiedzUsuńJeśli z dzieciństwa to ja nadal nie dorosłem ... ;-)
UsuńWarto zaglądać w świętokrzyskie, mój region :) Polecałabym jeszcze przejście niebieskim szlakiem z Świętej Katarzyny do Bodzentyna (lub odwrotnie). Bardzo malownicza trasa ze strumykami, rozlewiskiem w łąkach, nad którym prowadzą nas drewniane kładki.
OdpowiedzUsuńSzłam tym szlakiem, może wrzucę relację na bloga, bo mi się bardzo podobał :) Pozdrawiam!
UsuńCzekam...
UsuńTen szlak ma troszkę ponad 18 km :-)
OdpowiedzUsuńMoja relacja
http://mojeswietokrzyskie.pl/szlaki-turystyczne/szlaki-piesze/271-lysogory-szlak-pieszy-nowa-slupia-swieta-katarzyna
pozdrawiam