06 października

Przez Łysogóry

Góry Świętokrzyskie


Puszcza w mroku śni, w niewidzie                         
Łysa Góra stoi w mgłach…                                                         
Zła noc idzie, 
Burza idzie,
Ciemnym borem stąpa strach… 

 Warzą wiedźmy dziwo-ziele
święcą czarów tajną moc            
przedzie siwych mgieł kądziele           
na Łysicy sowia noc.
                                                                                                    
                                     (Jan Gajzler, Baśń o Łysej Górze)

Jeśli choć przez chwilę miałam wątpliwości, gdzie w Polsce można spędzić magiczny weekend, szybko zostały rozwiane. Świętokrzyskie czaruje, o tym wiedzą już chyba wszyscy. Zatem: w Góry Świętokrzyskie, na Łysicę!

6.00. Budzik dzwoni nieubłaganie. Pogoda za oknem nie zachęca do wyjazdu. Ale plecaki spakowane, kanapki zrobione, wszystko gotowe do drogi. Zwlekamy się z ciepłych łóżek i w nie najlepszych humorach wleczemy się na dworzec. Nastroje poprawiają się z chwilą odjazdu.
Pociąg stuka miarowo, za oknem wybucha kolorami polska wieś, miejsce maków zajmują kłosy zbóż, wiruje nam w oczach małopolska, a potem świętokrzyska szachownica pól. Martwią tylko te chmury brzuchate od deszczu, te chmury! Przychodzi mi do głowy przeczytane wczoraj powiedzenie: Gdy Łysica w koszuli zaraz się niebo rozczuli. Do Łysicy mamy jeszcze daleko, ale tej koszuli możemy być pewni.

Kielce. Biegniemy, bo do przesiadki zostało kilka minut. Z daleka mruga do nas kosmiczny spodek dworca PKS. Zawsze zadziwiał mnie nowatorstwem i fantazją. Szkoda, że niszczeje i staje się po prostu nieprzyjemny. Nasz autobus już stoi. Stary Jelcz budzi dobre wspomnienia. Teraz czeka nas około godziny przyjemnej podróży przez świętokrzyskie wsie, aż do Nowej Słupi.


Wysiadamy w Rynku. Warto zajrzeć do późnogotyckiego kościoła pw. św. Wawrzyńca. My od razu wyruszamy na szlak. U bram Świętokrzyskiego Parku Narodowego wita nas Pielgrzym. Skąd u stóp Łysej Góry wzięła się kamienna rzeźba klęczącej postaci? Musimy posiłkować się legendami. Być może rzeźba przedstawia pełnego pychy rycerza, który skamieniał, gdy wyrzekł słowa jakoby dzwony klasztoru biły na jego cześć? Może to skamieniały Tatar, który porwał się na święte relikwie Krzyża? A może figura św. Emeryka, królewicza węgierskiego, który relikwie do klasztoru przyniósł? 

Góry Świętokrzyskie


Jedno jest pewne. Pielgrzym nadal wędruje, o jedno ziarenko piasku rocznie. Kiedy dotrze do celu, nastąpi koniec świata. Od mojej ostatniej tu bytności przesunął się o parę ziarenek, ale bez obaw, do szczytu ma jeszcze kawał drogi (choć być może niegłupim pomysłem było to, co zrobił słynny zastęp Czarnych Stóp z powieści Szmaglewskiej. Otóż harcerze przywiązali nieszczęsnego Pielgrzyma do drzewa i w ten sposób uratowali świat!).
Kupujemy bilety w kasie Świętokrzyskiego Parku Narodowego i wyruszamy Drogą Królewską - niebieskim szlakiem na szczyt. Tą samą drogą pielgrzymowali królowie, pątnicy, zapewne też poganie w przedchrześcijańskich czasach szli tędy, by zapalić ognie ku czci Łady, Boda i Leli. A teraz idziemy my. Droga jest kamienista, ale przyjemna. Wypatrujemy sławnych jodeł opiewanej Puszczy Jodłowej, ale jeszcze nie ich miejsce. Póki co podziwiamy stareńki buk Jagiełły. Według tradycji ma 600 lat, w rzeczywistości około trzystu. Jest imponujący, czas powykręcał jego konary, ale nadal się zieleni. Nie wiem, czy Jagiełło pod nim odpoczywał- my tak.


Góry Świętokrzyskie



I nagle las się kończy, wychodzimy na polanę, a przed nami bieleją mury klasztoru Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej - Sanktuarium Relikwii Drzewa Krzyża Świętego. Widok ma w sobie mnóstwo magii, wiele piękna, ale przede wszystkim wszechobecne Sacrum. Jeszcze tylko polana zostaje nam do przejścia, przekraczamy klasztorną bramę i oto jesteśmy. A wewnątrz tłumy ludzi, prawdziwy jarmark. Nie wiem skąd się wzięli, skoro na szlaku nie spotkaliśmy nikogo.



Góry Świętokrzyskie

Sam klasztor zasługuje na osobny wpis, tu chciałam tylko rzucić garść ciekawostek i propozycji. Największe zaskoczenie to wieża, która powróciła po stu latach nieobecności. Warto się wspiąć, bo widok ze szczytu jest obłędny. Także Muzeum Przyrodnicze przeszło gruntowny lifting, teraz jest multimedialne i bardzo ciekawe. W podziemiach Muzeum odnajdziemy ślady najbardziej ponurej z kart historii klasztoru- przez ponad pół wieku znajdowało się tu ciężkie więzienie (jak ciężkie niech świadczy fakt, że karę dożywocia w innym więzieniu można było zamienić na 15 lat na Świętym Krzyżu). Oczywiście nie można pominąć Kaplicy Oleśnickich z relikwiami Krzyża Świętego i rzekomego sarkofagu Jeremiego Wiśniowieckiego. Łącznie w klasztorze spędzamy grubo ponad trzy godziny, a miał być to jedynie przerywnik w marszu. 

Góry Świętokrzyskie




Czas wyruszać w dalszą drogę, tym razem czerwonym szlakiem. Przechodzimy obok wieży radiowo- telewizyjnej, która wpisała się już w tutejszy krajobraz. W ramach wykupionego biletu do Świętokrzyskiego Parku Narodowego możemy wejść na taras widokowy na gołoborzu. Metalowe stopnie prowadzą do skalnego rumowiska. Skąd się wzięły te zwały kamieni? Kiedyś na szczycie Łysej Góry wznosił się potężny zamek. Jego władczyni pokonała w boju wojska samego Aleksandra Wielkiego. Niestety, po tym wydarzeniu jej pycha stała się tak wielka, że kazała się czcić niczym Bogini. Bogowie pokarali panią zniszczeniem zamku. Według innej wersji, mniej do mnie przemawiającej, gołoborza powstały na skutek rozsadzania skał przez wodę podczas zlodowacenia plejstoceńskiego. Jakkolwiek było, skalne rumowisko zachwyca ogromem. Przypomina kamienną lawinę regularnych kształtów. Dla mnie jest symbolem Parku i gdyby nie nadciągające coraz szybciej deszczowe chmury zostalibyśmy tu zdecydowanie dłużej. Opuszczając taras widokowy zerkamy na pozostałości pogańskiego wału kultowego, który elipsą otaczał szczyt Łysej Góry. 

Góry Świętokrzyskie


Teraz przyjemną drogą wśród drzew (choć po asfalcie) wędrujemy około 2 km, aż do Huty Szklanej. W miejscowości znajduje się osada średniowieczna. Nie wstąpiliśmy, bo przed nami długa droga, a chmury na zachodzie robią się coraz ciemniejsze. Szlak odbija z drogi głównej, i teraz wędrujemy skrajem Parku, po prawej mając obrzeża Puszczy Jodłowej, a po lewej pola uprawne pachnące dojrzewającymi truskawkami. 

Góry Świętokrzyskie

Po około 5 km szlak przemienia się w asfaltową drogę. Wchodzimy do Kakonina. Mamy nadzieję, że przeskoczymy otwartą przestrzeń przed deszczem. Niestety, lunęło akurat w centrum wsi. I deszcz pada rzęsiście aż do przełęczy św. Mikołaja. Tam chronimy się przy kapliczce. Patron dzikich zwierząt, prostytutek i żeglarzy ma dobroduszną twarz ludowego świątka. Słońce powoli wychodzi zza chmur, a my ostrożnie ruszamy w dalszą drogę. Jesteśmy w sercu Puszczy Jodłowej. Szkoda, że musimy patrzeć pod nogi na ubłocony szlak zamiast w korony drzew- ich wysokość robi wrażenie.

Góry Świętokrzyskie


I wreszcie, po około 30 min. gdzieś między drzewami majaczy krzyż. Oto Łysica, najwyższy szczyt Gór Świętokrzyskich! Może 612 m n.p.m. nie robi wrażenia, ale wierzcie mi, warto tu przyjść. Szczyt jest zalesiony, ale na północnym stoku znajduje się gołoborze. Kilka pamiątkowych zdjęć i wyruszamy na ostatni etap naszej wędrówki, do Świętej Katarzyny. Szlak jest momentami stromy i kamienisty, ale zejście nie zajmuje nam dłużej niż 40 min. Po drodze zatrzymujemy się jeszcze w dwóch interesujących miejscach- przy źródle św. Franciszka, którego woda ma moc leczenia oczu, oraz przy tzw. kapliczce Żeromskiego (już po przekroczeniu bramy parku, w świętej Katarzynie). 

Góry Świętokrzyskie


Na ścianie kapliczki Żeromski wraz z kolegą pozostawili swoje autografy. Przyznam szczerze, że gdy czytałam o tym miejscu przed wyprawą, spodziewałam się małego podpisu, jakie i dziś zostawiają na zabytkach turyści. Napis jest... imponujący. Przyjedźcie, sprawdźcie sami, tym bardziej, że tynk się osypuje i niebawem pewnie zniknie. Obejrzenie klasztoru zostawiamy sobie na kolejny dzień, tymczasem wyruszamy na poszukiwanie noclegu i jedzenia (ani z jednym ani z drugim nie ma problemów).




Trasa: Nowa Słupia - Święty Krzyż - Huta Szklana- Kakonin- Łysica - Święta Katarzyna

Czas przejścia (bez zwiedzania): 5 godzin

Długość trasy: 21,5 km


13 komentarzy:

  1. Jak tam dawno nie byłem.A jak wygląda baza noclegowa w tym regionie?

    OdpowiedzUsuń
  2. W Świętej Katarzynie nie było problemu- prawie w każdym domu jakaś agroturystyka. W Nowej Słupi też nie powinno być problemu. I poziom noclegów bardzo przyzwoity

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak mam taki ,,przewodnik'' to muszę się tam koniecznie wybrać

    OdpowiedzUsuń
  4. Co? 21 km pieszo??? w 5 godz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do Kakonina szliśmy marszem, na przeł. św Mikołaja, musieliśmy chwilę poczekać, aż się choć trochę wypada, potem bo błocie nie było już łatwo. Średnio 4 km/h po Górach Świętokrzyskich to taki przeciętny wynik. Pozdrawiam!

      Usuń
  5. Pięknie - mieliśmy w planach na ten rok i już nawet rezerwacja w agroturystyce była, ale plany sczezły. Zatem posiłkuje się pamięcią sprzed...ponad dziesięciu lat... sporo czasu.
    miło jak ktoś też pamięta moje ulubione lektury z lad wczesnej młodości.

    A propos Świętokrzyskie były kiedyś wielkości Himalajów, teraz ich materiał skalny to (z tego co mi mówiono) np Piaskowiec Ciężkowicki i jego malownicze ostańce.

    OdpowiedzUsuń
  6. Czarne Stopy to jedna z moich ulubionych książek z dzieciństwa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli z dzieciństwa to ja nadal nie dorosłem ... ;-)

      Usuń
  7. Warto zaglądać w świętokrzyskie, mój region :) Polecałabym jeszcze przejście niebieskim szlakiem z Świętej Katarzyny do Bodzentyna (lub odwrotnie). Bardzo malownicza trasa ze strumykami, rozlewiskiem w łąkach, nad którym prowadzą nas drewniane kładki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szłam tym szlakiem, może wrzucę relację na bloga, bo mi się bardzo podobał :) Pozdrawiam!

      Usuń
  8. Ten szlak ma troszkę ponad 18 km :-)

    Moja relacja
    http://mojeswietokrzyskie.pl/szlaki-turystyczne/szlaki-piesze/271-lysogory-szlak-pieszy-nowa-slupia-swieta-katarzyna

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

TOP