Góry Izerskie. Moje pierwsze skojarzenie to zdjęcie z podręcznika do geografii w 5 - 6 klasie. Zdjęcie wyschniętych pni ilustrowało zagadnienie kwaśnego deszczu i klęski ekologicznej spowodowanej zanieczyszczeniem powietrza. Drugie skojarzenie, znacznie późniejsze, to niesamowite opowieści o ostrym mroźnym klimacie, przymrozkach w lecie, niespodziewanych opadach śniegu i czapkach, z którymi w Górach Izerskich nie należy się rozstawać.
Nic dziwnego, że od dawna ciągnęło mnie w te góry. Przyszedł sierpień i czas corocznego wakacyjnego wyjazdu z moim Przyjacielem z zeref fotoblog. Na bazę wypadową wybraliśmy Świeradów Zdrój i wyruszyliśmy w góry - za cel wyjazdu stawiając Izerski Stóg, i Chatkę Górzystów na Hali Izerskiej.
Na Stóg Izerski można dotrzeć czerwonym szlakiem (to początek Głównego Szlaku Sudeckiego) z centrum Świeradowa Zdroju. Przy okazji warto rzucić okiem na drewnianą halę spacerową (ma 80 m długości!), pomyśleć życzenie przy fontannie z żabami i spojrzeć w oczy boga Flinsa, któremu Świeradów Zdrój zawdzięcza swoją niemiecką nazwę - Flinsberg. Co ciekawe, miasto było nazywane także Fegebeutel - w wolnym tłumaczeniu Czyścisakwa - ale jeśli nie ulegacie nadmiernym pokusom możecie bez obaw spacerować po deptaku na ul. Zdrojowej.
Marsz do schroniska na Stogu Izerskim zajmuje stąd ponad godzinę, ale my tym razem okazaliśmy się zbyt leniwi nawet na taki spacer i wjechaliśmy na szczyt kolejką gondolową, której dolna stacja mieści się przy ul. Źródlanej. Przejażdżka trwała ok. 8 minut, z powodu dość wietrznej pogody mieliśmy gwarantowane huśtanie i świetne widoki.
Schronisko na Stogu Izerskim wybudowane w stylu śląsko - łużyckim w 1924 r. ma przepiękny widokowy taras, albo raczej oszkloną werandę, na której chciałoby się siedzieć w nieskończoność, ale aż tak leniwi nie możemy być i po chwili wyruszamy na szlak.
Wybieramy żółte znaki, które najpierw wraz z zielonymi wiodą nas do przełęczy Łącznik - to dział wodny oddzielający zlewisko Morza Bałtyckiego i Morza Północnego. Przy przełęczy znajduje się charakterystyczny Sophienweg - Kamień Zośki. Takie dawne "tu byłem" ;).
Podążamy za żółtą farbą tzw. Drogą Borowinową - szeroką szutrówką biegnąca wzdłuż granicy z Czechami, którą śmiało mkną rowerzyści. Słoneczko grzeje, ale wędrówkę umilają nam potoki i cień drzew.
No właśnie, tu chcę się zatrzymać przy tych nagich kikutach z lat 90. Lasy Gór Izerskich miały strasznego pecha, że przyszło im rosnąć w swoistym trójkącie trucicieli - czeskie i niemieckie elektrownie i nasz rodzimy Turów wysyłały masę zanieczyszczeń właśnie tutaj. Do tego doszły surowe warunki klimatyczne, z którymi były w stanie poradzić sobie tylko silne, zdrowe ekosystemy. Izerskie lasy takie nie były. Obecnie, po modernizacji zakładów przemysłowych powietrze w górach jest coraz lepsze, a lasy powoli się odbudowują.
Wreszcie ostatnie pnie drzew znikają, a nam ukazuje się wspaniałe, falujące morze traw. Dotarliśmy do Hali Izerskiej - bezcennego kompleksu torfowisk wysokich. Te podmokłe tereny chronią przede wszystkim zbiorowiska roślinne, ale też rzadkie gatunki ptaków. Na cietrzewia i sóweczkę w ten sierpniowy upalny, wakacyjny dzień nie mam co liczyć, ale pomarzyć zawsze warto :)
Hala Izerska, czyli Izerska Łąka to miejsce ciekawe nie tylko dla miłośników przyrody. Kiedyś znajdowała się tu wieś Gross -Iser, połączona ze Świeradowem wygodną drogą. Wieś po II wojnie światowej została opuszczona - okoliczności nie są dokładnie znane.
Do naszych czasów zachowały się fundamenty budynków oraz Chatka Górzystów, dawna szkoła, obecnie bardzo klimatyczne schronisko górskie.
Do naszych czasów zachowały się fundamenty budynków oraz Chatka Górzystów, dawna szkoła, obecnie bardzo klimatyczne schronisko górskie.
Ustawiliśmy się w kolejce do bufetu, nie żebyśmy byli głodni jak wilki, po prostu z blogerskiego obowiązku musieliśmy spróbować naleśników z jagodami. Kryjcie się fani schroniskowych szarlotek! Król jest tylko jeden i wygląda tak:
Po lenistwie nad talerzem przyszedł czas na wędrówkę powrotną - niebieskim szlakiem wzdłuż Starej Drogi Izerskiej. Najpierw idziemy po asfalcie, który rozgrzany mocno daje nam się we znaki. Na szczęście po chwili wchodzimy między drzewa i wędrujemy górską ścieżką. Ostatnią przerwę robimy sobie przy źródełku im. dr Adama, prywatnego lekarza rodziny Schaffgotschów i wielkiego zwolennika naturalnych metod leczenia.
Wycieczkę kończymy po połączeniu z czerwonym szlakiem, w centrum Świeradowa Zdroju.
Wycieczkę kończymy po połączeniu z czerwonym szlakiem, w centrum Świeradowa Zdroju.
Informacje praktyczne:
Czas przejścia: ok. 5 godz.,
Długość trasy: prawie 17 km,
Długość trasy: prawie 17 km,
Kolej gondolowa: http://skisun.pl/, cena 30 zł w jedną stronę, przy dolnej stacji dostępny płatny parking.
Podoba mi się określenie "blogerski obowiązek", oj teraz zawsze będę miała wymówkę, aby czegoś spróbować. Góry Izerskie znamy, ale tylko z wycieczek na nartach biegowych i tak w tym roku też odwiedziliśmy to klimatyczne schronisko, oczywiście próbując naleśników. Potwierdzam, są bardzo dobre!
OdpowiedzUsuńOdkryłam tę wymówkę jakiś czas temu, bardzo pomaga i wiele usprawiedliwia ;)
UsuńGóry Izerskie to dla mnie taka trochę terra incognita. nazwę znam, na mapie mniej więcej to umieszczę i... to wszystko. zresztą Sudety ogólnie są mi mało znane, ale we wrześniu mam zamiar to nieco poprawić podczas paru dni w Kotlinie Kłodzkiej.
OdpowiedzUsuńnaleśniki wyglądają absolutnie apetycznie chociaż nadal jestem jednak zwolennikiem szarlotek :)
Kotlina jest świetna, koniecznie wybierz się na Masyw Śnieżnika!
UsuńA my dziś też przy Zośce, tyle że "gołej" i po przeciwległej przekątnej kraju.
OdpowiedzUsuńPs. Pozostanę wierny szarlotkom!
Bo nie jadłeś takich naleśników!
UsuńJak mógł bym kosztować zakazanego ciasta skoro wierny jestem szarlotkom?! Nawet z blogerskiego obowiázku... Szarlotki jak kobiety są zazdrosne i mogły by mi tego nike wybaczyć.
UsuńMiałaś kiedyś na pieńku z wściekłą szarlotką? ;)