Wyobraźcie
sobie ponad sześćset hektarów parku w centrum wielkiej przemysłowej
aglomeracji. Wyobraźcie sobie w jednym miejscu zoo, lunapark, skansen,
kompleksy sportowe, kawiarnie, trawniki, drzewa, stawy, baseny. Jako mieszkance
Krakowa, przychodzi mi to z niemałym trudem. Mieszkańcom Katowic, Chorzowa i
Siemianowic Śląskich powinno być zdecydowanie łatwiej. Park Śląski w Chorzowie, znany dawniej jako Wojewódzki Park Kultury i
Wypoczynku zapewnia atrakcje dla małych i dużych. My skorzystaliśmy tylko z części, aby skorzystać ze wszystkich atrakcji kompleksu należałoby spędzić
tu kilka dni, a nie te parę godzin, które mamy do dyspozycji. Choć wszystko kusi,
plan mamy opracowany.
Chaty, czyli Muzeum Górnośląski Park Etnograficzny
Na pierwsze danie wybieramy Muzeum Górnośląski Park Etnograficzny. Mijamy nowoczesną bryłę Stadionu Śląskiego, przechodzimy przez oszklony budynek kas i nagle znajdujemy się w innym świecie. Przed nami wyrastają drewniane chaty, gdzieś szczeka pies i muczą krowy. Świątek w bielonej kapliczce smętnie spogląda na drogę. Nagle znaleźliśmy się w Beskidzie Śląskim, w zagrodzie bogatego chłopa z Istebnej.
Skansen
podzielono na pięć sektorów: beskidzki, podgórski, pszczyńsko - rybnicki,
przemysłowy i lubliniecki. W każdym znajdziemy architekturę charakterystyczną
dla regionu, zarówno mieszkalną jak i użytkową, m.in. folusz, młyn i kuźnię.
Zaciekawiły
mnie dźwięki dochodzące spomiędzy chat. Słyszę płaczące dziecko, gwar rozmów,
odgłosy zwierząt, a nikogo nie widzę! Tajemnica szybko się wyjaśnia. W
obejściach sprytnie poukrywano głośniki z nagraniami, co moim zdaniem pozwala
się lepiej wczuć w atmosferę wsi. Prawdziwe zwierzęta też tu spotkamy: pasące
się owce, kozy w zagrodzie, puchate króliki, kota śledzącego nas spojrzeniem.
Prawdziwą furorę robią konie, które zaczepiają zwiedzających w poszukiwaniu pieszczot
i zaglądają w talerze i kubki w restauracji.
Najbardziej ciekawił mnie sektor
przemysłowy. I się nie zawiodłam! Uświadomiłam sobie, że Górny Śląsk jeszcze
150 lat temu diametralnie różnił się od tego, który znamy dziś. Budownictwo
tradycyjne stoczyło walkę z szybko postępującą nowoczesnością i tę walkę
przegrało. Oto przed nami drewniany dom sołtysa Katowic (!) z 1826 r. z
charakterystycznym gołębnikiem, wnętrzem malowanym na biało i niebiesko i
tradycyjnymi makatkami.
Najbardziej
intrygują nas jednak napotykane co jakiś czas drogowskazy z napisem: zaułek
zmory. Cóż to może być takiego? Rozwiązanie zagadki znajdujemy w stojącej na
uboczu chałupie z Lublińca. Z ogródka pełnego ziół i kwiatów w grymasie
szczerzy się diabeł. Przekraczamy próg chaty. Zapach ziół kręci w nosie.
Jesteśmy w siedzibie zielarki, może wioskowej wiedźmy. Poznajemy tu właściwości
roślin leczniczych i magicznych, a także niektóre z tajemnic śląskiej
demonologii ludowej.
Spacer
postanowiliśmy zakończyć w karczmie. Zamawiamy roladę z kluskami śląskimi i
żeberko z panczkrautem. Panczkraut (zwany także ciapkapustą), danie stanowiące
jakby mieszaninę ziemniaków z kapustą jadłam po raz pierwszy w życiu i powiem
Wam, że zniknął z talerza błyskawicznie (i bardzo nasycił!). Szkoda nam
opuszczać gościnne progi (i płoty) Parku, ale przed nami kolejne atrakcje.
Róże, czyli Elka i Rosarium
Tuż obok Stadionu Śląskiego znajduje się stacja kolejki krzesełkowej Elka. Żal byłoby nie skorzystać. Fundujemy sobie piętnastominutową przejażdżkę z biletem w jedną stronę (oczywiście istnieje możliwość zakupu także biletu powrotnego). I tak sobie jedziemy ponad parkiem, ponad kortami, spacerowiczami, rosarium. Tak strasznie mi żal, że nie możemy z bliska obejrzeć tej różanej Alei. Przysięgłabym, że ich zapach czułam na krzesełku kolejki. Mijamy bramę ogrodu zoologicznego i atrakcje wesołego miasteczka. Lądujemy nieopodal zoo, ale dziś tu nie wstąpimy. Do kolejnej atrakcji mamy ok. 20 minut spaceru, więc nie zwlekając ruszamy w drogę. Infrastruktura Parku zachwyca: ścieżki rowerowe są szerokie jak jezdnia, chodniki osobne dla biegaczy, osobne dla spacerowiczów. Aż chce się korzystać.
Gwiazdy, czyli Planetarium Śląskie
Spomiędzy
drzew wyłania się betonowy grzybek. To budynek Planetarium, zbudowany w latach
1953-1955. Trzy razy dziennie wyświetlane są tu seanse przybliżające
problematykę astronomii. My wybieramy Gwiazdy dla Opornych. Gdy nie było GPS.
Siadamy w wygodnych krzesłach i wpatrujemy się w kopułę sali. Światło gaśnie a
nad nami sklepienie zmienia się w rozgwieżdżone niebo. Ale jakie niebo! To
nieprzenikniony bezkres czerni z tysiącami błyszczących punktów. To niebo
nieznane, obce, nie zanieczyszczone światłem. Po takie niebo można jechać już
tylko w Bieszczady albo do Puszczy Białowieskiej.
>>Zobacz także: Złoty Potok czy Bieszczady? 6 pomysłów na jesień
Nasz seans trwa i powoli w tym bezmiarze gwiazd uczymy się odnajdywać punkty charakterystyczne, rozpoznawać konstelacje. Odbywamy cztery podróże przez wieki i przez cztery pory roku. Po 45 minutach gwiazdy bledną, znikają, a my wychodzimy w złotą plamę słońca, zawiedzeni, że to już koniec, że tak szybko minęło. I nawet na to miłe, jesienne słońce spoglądamy wrogo. Pozostaje nam na pocieszenie perspektywa następnych seansów. I spacer wśród cudownych starych drzew.
>>Zobacz także: Złoty Potok czy Bieszczady? 6 pomysłów na jesień
Nasz seans trwa i powoli w tym bezmiarze gwiazd uczymy się odnajdywać punkty charakterystyczne, rozpoznawać konstelacje. Odbywamy cztery podróże przez wieki i przez cztery pory roku. Po 45 minutach gwiazdy bledną, znikają, a my wychodzimy w złotą plamę słońca, zawiedzeni, że to już koniec, że tak szybko minęło. I nawet na to miłe, jesienne słońce spoglądamy wrogo. Pozostaje nam na pocieszenie perspektywa następnych seansów. I spacer wśród cudownych starych drzew.
Które atrakcje Parku Śląskiego lubicie najbardziej?
I że mnie tam jeszcze nie było...
OdpowiedzUsuńNic straconego, zbliża się czas jesiennych spacerów :)
UsuńBardzo ładny i malowniczy opis sprawił, że przez moment poczułam się jakbym była na spacerze z Wami! Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńInteresujący wpis :-) Aż chce się tam od razu pojechać...
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że jednak za kilka dni pogoda się poprawi, bo narobiłaś mi ochoty na zwiedzenie tego parku :)
OdpowiedzUsuń