Rzeka łagodnie uderza o burty, naprężone liny skrzypią przeciągle, silnik głośno
pracuje, a ja zapatrzona w przeciwległy brzeg zastanawiam się, czemu nie
płyniemy? Dopiero rzut oka za siebie, na nasz brzeg zostawiony daleko z tyłu
uświadamia, że owszem, płyniemy, ale powoli, bo prom musi pokonać szeroką, dziką Wisłę.
Jesteśmy na promie samochodowym "Janowiec" i przeprawiamy się z Kazimierza Wielkiego do
Janowca właśnie. Miała miejscowość kryje ciekawe zabytki a jej cudne położenie
sprawia, że jest żelaznym punktem wycieczek po Złotym Trójkącie Lubelszczyzny.
Dobijamy do brzegu. Samochody zjeżdżają z promu i nikną w sinej dali a nas czeka ok. dwukilometrowy spacer. Ale nie narzekamy, bo szosa prowadzi nas najpierw przez malownicze nadwiślańskie łąki a potem przez cichą wieś. Na wysokiej skale ponad nami raz po raz ukazują się potężne ruiny.
Zanim jednak trafimy do zamku wstępujemy do kościoła. Świątynia pw. św. Stanisława Biskupa i św. Małgorzaty to przykład renesansu lubelskiego, unikalnego stylu w sztuce, który na Lubelszczyźnie zasłużył sobie na własny szlak.
W trzech punktach powiem Wam, że wyróżniają go:
-stiukowe dekoracje sklepień,
-sterczynowe
szczyty, zdobione gzymsy, pilastry,
- wysmukłość i lekkość bryły.
Możemy ruszać w dalszą drogę.
Teraz mamy lekko pod górkę, wspinamy się trochę mozolnie w tym letnim skwarze. Nawet rowerzyści
odpuszczają sobie jazdę i pchają swoje pojazdy. Cel nagradza wysiłek. Stajemy u
bram potężnej ruiny. Dziś uczymy się cierpliwości, dlatego zamek później,
najpierw widok ze skarpy. Jest zachwycający. Przed nami bujna zieleń, wstęga Wisły, spokój, sielskość. Odwracamy
się w stronę ruin. Mamy przed sobą siedzibę magnackiego rodu Firlejów,
wybudowaną w latach 1508- 1526 przez Mikołaja Firleja i jego syna Piotra w
stylu gotycko - renesansowym. Wielokrotnie rozbudowywany, wielkością dorównywał
nawet Wawelowi. Chude lata nastały w XVIII wieku, kolejni właściciele nie mogąc go
utrzymać sprzedali co się dało. Zamek niszczał.
Ciekawa jest najnowsza historia
ruin. Otóż do 1975 r. należały do prywatnego właściciela (wyobraźcie sobie,
prywatny zamek w PRL!), Leona Kozłowskiego, który odsprzedał je Skarbowi
Państwa.
Przekraczamy bramę dekorowaną w charakterystyczne biało -
czerwone pasy i wchodzimy na dziedziniec. Spora jego część jest obecnie
poddawana renowacji i zwiedzanie nie jest możliwe. Spacerujemy po krużgankach w
poszukiwaniu Czarnej Damy (o której możecie poczytać tutaj).
W budynku mieszkalnym urządzono niewielką, ale ciekawą wystawę dotyczącą
historii zamku. Zobaczycie tu m.in. makiety, meble i przedmioty wydobyte
podczas prac archeologicznych. W podziemiach znajduje się przepiękna wystawa
fajansu holenderskiego.
Opuszczamy zamek ale nie idziemy
daleko. Kilkadziesiąt metrów spaceru dzieli nas od tonącego w kwiatach,
bielonego dworku szlacheckiego, krytego gontowym, łamanym dachem polskim. Od
połowy XVIII w. stał w Moniakach koło Urzędowa. Przeniesiono go do Janowca w
końcu l. 70. Dworek kryje urocze, bezpretensjonalne wnętrza- salonik, jadalnię,
gabinet Pani i Pana Domu.
Tuż obok szlacheckiej siedziby znajduje się spichlerz
z Podlodowa, a w nim wystawa poświęcona m.in. rybołówstwu i transportowi
rzecznemu na Wiśle. Z czarno białych fotografii wyłaniają się obrazy świata,
który dawno odszedł. Stada krów transportowanych na płaskodennych łodziach,
spływ barkami ku Warszawie, przeprawy przez rzekę. Na wystawie znajdziemy jedną
z takich łodzi, rybackie przedmioty codziennego użytku, sieci, kotwice.
Do przystani promowej powracamy znaną nam już drogą.
Czekamy, a prom powoli sunie z drugiego brzegu. Kręcą się nad nami śmieszki
czekając na kawałki chleba. Środkiem rzeki przepływa statek białej floty z
Kazimierza, machamy do turystów. Ruiny janowickiej warowni patrzą na Wisłę
pustymi oczodołami. Wisła jest tu najważniejsza.
Mała porada:
Do Janowca można
dopłynąć także statkiem wspomnianej białej floty z przystani w Kazimierzu
Dolnym. Na wysiadających w Janowcu podróżnych czeka ciuchcia, która zawozi ich
pod sam zamek. Natomiast prom „Janowiec” dobija do brzegu ok, 1,5 km. Za
miastem, w stronę Męćmierza.
Byłem w Janowcu a do dworku nie dotarłem ;( Tak to jest jak się nie czyta wcześniej przewodnika...
OdpowiedzUsuńTo tylko powód by powrócić.Mi sie marzy nocne zwiedzanie zamku (z noclegiem w dworku, bo można)
Usuń