19 listopada

Pieszo Szlakiem Orlich Gniazd- część III i ostatnia


Przed nami ostatnie trzy dni na Szlaku Orlich Gniazd. Pokonujemy, moim zdaniem, najbardziej malowniczą część Jury. Fala upałów nie ustępuje, ale mimo to plan został wykonany w 100 % i po ośmiu dniach marszu docieramy do długo wyczekiwanej, czerwonej kropki na Starym Rynku w Częstochowie. Jak wyglądało nasze pożegnanie ze Szlakiem Orlich Gniazd?

Dzień szósty



W nocy spadł deszcz. Góra Zborów kryje się w pasmach mgły, ziemia paruje i mimo wczesnej pory w sosnowym lesie nie ma czym oddychać. Skalne ostańce, mgły i krople na gałęziach drzew sprawiają, że czujemy się jak w baśni albo w tajemniczej krainie Elfów. Wkrótce czar pryska, docieramy do asfaltowej drogi. Przed nami wyłania się wiadukt Centralnej Magistrali Kolejowej. Żaden pociąg nie przejeżdża nad nami „na szczęście”.

Góra Zborów

Kolejny etap wędrówki jest przyjemny, mijamy uśpioną wieś Zdów i docieramy do Bobolic. Zrekonstruowany zamek góruje nad okolicą. Czytałam wiele na jego temat, wiele argumentów padło za i nie mniej przeciw odbudowie. Od siebie dodam tylko jedno: robi wrażenie, ale dla mnie oryginał zawsze będzie cenniejszy choćby od najpiękniejszej rekonstrukcji. Do środka zamku nie wchodzimy, wspinamy się na skalną grzędę i nią docieramy do kolejnego Orlego Gniazda- Mirowa. Ruina otoczona jest rusztowaniami, i tu trwają jakiegoś rodzaju prace budowlane. 

Mirów

Na polach za wsią Niegowa gubimy szlak, na szczęście dość szybko odnajdujemy czerwony znak i docieramy do Trzebniowa. To ciekawe miejsce, a to za sprawą domów, które wszystkie ustawione są ścianami szczytowymi do ulicy, bardzo ładnie to wygląda. Leśnymi drogami, mocno uczęszczanymi przez rowerzystów docieramy do kolejnej ruiny. Wzgórze Ostrężnik ukryte jest w bukowym lesie, kilkaset metrów od drogi. Podejście kosztowało nas sporo wysiłku, bo góra stroma a ścieżka umowna. Na szczycie wiele nie znajdujemy, XIV- wieczna warownia praktycznie zniknęła. Pod wzniesieniem kryje się przyjemnie chłodna Jaskinia Ostrężnicka. Całe to miejsce otacza aura tajemniczości. Z tablicy informacyjnej dowiadujemy się o okresowym źródle, które wypływa spod skały. Im obficiej płynie tym większy nieurodzaj czeka okolicę. Nie znaleźliśmy po nim śladu, więc może to dobry znak?

Dworek Krasińskich


Przed nami Złoty Potok. Zanim jednak dotrzemy do miejscowości do pokonania mamy strome wzgórze z grodziskiem Osiedle Wały na szczycie. Pewnie wprawne oko archeologa dostrzeże charakterystyczne ukształtowanie terenu, my musimy zawierzyć tablicy informacyjnej. I już jesteśmy w Złotym Potoku. Przechodzimy obok stawu Amerykan, nazwanego tak gdyż zalęgowa ikra hodowanego tu pstrąga przyjechała w beczkach z Nowego Świata. Kiedyś nosił on nazwę Stawu Gorzkich Łez, na pamiątkę zmarłej córki Zygmunta Krasińskiego. Jeśli już jesteśmy przy Krasińskich, zaglądamy do dworku, siedziby wieszcza, w której znajduje się niewielka wystawa poświęconą jemu i jego rodzinie. Spacerujemy po Parku Raczyńskich i podziwiamy Pałac, niestety nie udostępniony dla zwiedzających. Dziś musimy jeszcze dotrzeć do Ponika, tam nocujemy u Przyjaciół.

Źródła Wiercicy
  

Brama Twardowskiego
Gospodarze nie dają nam odpocząć. Po szybkim prysznicu zabierają nas na dalsze zwiedzanie okolicy. Zaczynamy od obiadu w pstrągarni. Pstrąg jest przepyszny, jeszcze przed chwilą pływał spokojnie w stawie. Po obiedzie odpoczywamy nad źródłami Elżbiety i Zygmunta- tu początek bierze malownicza Wiercica. Zwiedzanie kończymy przy Bramie Twardowskiego, która symbolicznie zamyka także Jurę Krakowsko- Czestochowską. Uroku tego dnia dopełnia ognisko.

Dzień siódmy

 


Aleja Klonowa


Zaczynamy w Alei Klonowej. Potężny szpaler drzew rosnących po obu stronach drogi robi wspaniałe wrażenie, koniecznie do zobaczenia jesienią. Aleja się kończy, wchodzimy w las i lasem docieramy do Zrębic. We wsi znajduje się zabytkowy drewniany, modrzewiowy kościół pw. św. Idziego z XVIII w. ukryty w cieniu potężnych lip. Za wsią znajduje się także źródełko, według legendy wskazane przez samego Świętego Idziego podczas zarazy jako sposób ratunku i odkupienia. Żeby je zobaczyć, należy nieco zboczyć ze szlaku. My jednak idziemy prosto przed siebie. Przed nami wznoszą się Góry Sokole, niezbyt wysokie, ale urzekające wzniesienia. Przechodzimy obrzeżem rezerwatu, nieopodal skały Puchacz i wychodzimy na otwartą przestrzeń. Stajemy jak skamieniali. Widok, który się przed nami otworzył zapiera dech. Na potężnej skale wyrastają ruiny zamku. Cylindryczna wieża przypomina komin transatlantyku, powietrze drga w upale i widok jest zupełnie nierzeczywisty. Schodzimy do miejscowości Olsztyn i odnajdujemy nasza kwaterę. Ledwie minęło południe, ale my spędzamy w chłodzie pokoju cały dzień, dopiero późnym popołudniem wychodzimy na zewnątrz i udajemy się na zamek. Patrząc na ruiny i dziś możemy sobie uzmysłowić, jak potężna była to kiedyś warownia. Kres, jakże by inaczej, położyli jej Szwedzi. Wspinamy się na udostępnioną do zwiedzania Wieżę Starościańską, widok z góry jest obłędny- widzimy całe miasteczko i znane nam już Góry Sokole. W drugiej z wież dokonał żywota Maćko Borkowic, rokoszanin, zagłodzony z rozkazu króla Kazimierza Wielkiego. Do tej pory jego duch krąży po ruinach w bezksiężycowe noce. Zachodzi Słońce, wracamy na kwaterę. Już tylko 16 kilometrów dzieli nas od pokonania Szlaku Orlich Gniazd.


Olsztyn

Dzień ósmy




Całą drogę myślałam, że ten dzień, ostatni dzień na Szlaku, będzie czystą formalnością. Gdy wieczorami, przed snem śledziliśmy na mapie pozostałą trasę, uciekałam myślami do tego właśnie dnia. To miał być tryumfalny marsz do celu, będącego tuz na wyciągnięcie ręki. Jakże się myliłam!


Olsztyn opuszczamy wczesnym rankiem, miasto jest zupełnie wymarłe. Sprawnie docieramy do miejscowości Kusięta. Tu jest pierwszy zgrzyt. Wieś jest arcydługą ulicówką (wystarczy wspomnieć, że znajduje się w niej aż siedem przystanków komunikacji miejskiej), po horyzont ciągnie się szpaler domów i wędrówka także się ciągnie. Wreszcie zauważamy czerwoną strzałkę, szlak odbija w bok, wchodzimy w las. Docieramy do Góry Zielonej. Chwilę odpoczywamy wśród skał i potężnych buków. Zbiegamy ścieżką w dół i lądujemy na leśnej drodze. I znów wędrujemy dość monotonnie przez las. Wreszcie wyłaniają się przed nami kominy Huty Częstochowa. Cel wydaje się być już tak blisko! Idziemy wzdłuż zakładu brzydką, szeroką ulicą. Strzeliste topole nie dają schronienia przed słońcem, a temperatura sięga już ponad 30 ° C w cieniu i cały czas wzrasta. Niespodziewanie szlak skręca z asfaltowej drogi i wychodzimy na pola, by po kilkunastu minutach marszu znaleźć się znowu na drodze głównej. Mam wrażenie, że kluczymy i ani odrobinę nie przybliżamy się do końca. Wreszcie mijamy wiadukt nad drogą szybkiego ruchu, most na Warcie i oczom naszym ukazuje się wyczekiwany Stary Rynek. Na środku placu, na samotnej wierzbie lśni magiczna, czerwona kropka. To koniec Szlaku Orlich Gniazd i naszej przygody. 
 

Koniec!


Szczerze? Nie poczułam nic. Ani radości, ani ulgi, ani satysfakcji. Po prostu chciałam już znaleźć się w domu. Od domu dzieliła nas jednak jeszcze krótka wyprawa na Jasną Górę (korzystamy z komunikacji miejskiej, miła odmiana po ponad tygodniu poruszania się wszędzie na własnych nogach). Dopiero po wizycie przed obliczem Czarnej Madonny idziemy na dworzec. Dziwne uczucie, zamknąć ośmiodniową wędrówkę w 1,5 godziny powrotnej jazdy busem. Jeszcze odruchowo szukam czerwonych znaków
na przydrożnych słupach. Dworzec w Krakowie. Koniec.


Po kilku dniach odpoczynku i małym wypadzie nad morze pojawiła się i radość i satysfakcja, a doświadczenie Szlaku zrodziło jeszcze bardziej ambitne plany na przyszłość.


Pierwsza część relacji tutaj

Druga część tutaj
Garść informacji praktycznych znajdziecie pod tym linkiem

A o Złotym Potoku więcej tutaj

16 komentarzy:

  1. Skoro Olsztyn to już biorę :) Piękne widoki. Pozdrawiam z Warmii

    OdpowiedzUsuń
  2. BRAWO - piękny marsz. Zawsze co własne nogi to własne nogi, człowiek i więcej zobaczy ale przede wszystkim więcej i silniej to przeżyje.

    Zamki na szlaku Orlich Gniazd" znam wszystkie - przy okazji każdego wyjazdu na Jasną Górę "robiliśmy przynajmniej jeden", był to zresztą "żelazny" punkt (podobnie jak Frombork i okolice) wszystkich zgrupowań harcerskich, więc już wtedy zakosztowałem Jury.

    Prawdę powiedziawszy sam nie lubię osiągać celu, a każdy skończony odcinek szlaku traktuję jako etap dłuższego projektu w ten sposób oszukuję to niezręczne poczucie końca czegoś.
    pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o tak, zdecydowanie silniej się przeżywa taki marsz ;) Jura się zmienia i zamki tez się zmieniają, pewnie za kilka lat trzeba będzie powtórzyć wyprawę. Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Zapowiadają się Olsztyńsko - Olsztyńskie szranki i :-) I na Jurze i na Warmi byłem wniebowziety.

    OdpowiedzUsuń
  4. ojejku, jejku, ależ zazdroszczę takiej wyprawy! Jura Krakowsko-Częstochowska to miejsce według mnie naprawdę przepiękne i pełne fantastycznych miejsc. uwielbiam ruiny zamków więc to miejsce szczególnie skierowane do mnie :)
    o Złotym Potoku słyszałam, natomiast nie wiedziałam, że hodują tam pstrągi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I to jakie pstrągi ;) Jura jest świetnym miejscem na taką tygodniową eskapadę, idealna, żeby sprawdzić czy lubi się piesze wycieczki. Pozdrawiam!

      Usuń
  5. Wzmianka o wsi Zrębice jest dla mnie najmilszą w tekście, ponieważ ze Zrębic pochodziła moja Babcia i jestem częstym gościem w tamtych stronach. Uważam Zrębice i najbliższe okolice za najpiękniejsze tereny na Jurze, idealne na spokojne dni na emeryturze. Gratuluję przejścia całego szlaku, jestem pełna podziwu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zrębice także nam się podobały, wyjątkowo ciche i spokojne miejsce, a w okolicy jest gdzie pochodzić, Trzeba tam wrócić i na spokojnie pozwiedzać

      Usuń
  6. O, właśnie też piszę o Jurze- my przejechaliśmy Szlak Orlych Gniazd rowerem. Przypadek? :) Damy znać, jak opublikujemy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czekam z niecierpliwością na relację! Może się nawet minęliśmy gdzieś na szlaku?

      Usuń
  7. Nie byłam tam jeszcze, chętnie bym się wybrała ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wspaniała wyprawa, wspaniała przygoda i świetne zdjęcia. Gratuluję.

    OdpowiedzUsuń
  9. Znane mi miejsca, gratuluje przejścia szlaku! Super!

    OdpowiedzUsuń
  10. Chcę wyruszyć na ten szlak w tym roku! Gratulacje za zdobycie dwóch kropek (początkowej i końcowej). :)

    OdpowiedzUsuń

TOP