06 sierpnia

Radziejowa. Weekend w Beskidzie Sądeckim


Beskid Sądecki znam najmniej ze wszystkich beskidzkich pasm. Owszem, były wakacje w Piwnicznej i eskapady przez granicę na smażony ser i złocisty płyn, weekendowe wypady do Krynicy i wreszcie ostatnia zimowa wędrówka na Dzwonkówkę. I to by było na tyle. U progu lata postanowiłam nadrobić zaległości i to z grubej rury. Za cel weekendowego wyjazdu obrałam najwyższy szczyt Beskidu Sądeckiego - Radziejową (1266,5 m n.p.m.).
Szczawnica - Przehyba- Radziejowa - Wielki Rogacz- Sucha Dolina


Wędrówkę w słoneczny, czerwcowy dzień rozpoczęliśmy ze Szczawnicy, tradycyjnie spod Halki. Wybraliśmy znaki niebieskie, które najpierw poprowadziły nas do zabytkowej części uzdrowiska. Na kawę w Helence i wodę Józefinę było niestety za wcześnie. Powędrowaliśmy dalej, niemrawo człapiąc po asfalcie, bo i pod górę, i widoków mało. Ten pierwszy, zasadniczo nudny etap zrekompensowały nam widoki na Pieniny, których podcięte stoki z dalszej części szlaku widać w pełnej okazałości. Kolejnym ciekawym punktem tego etapu wycieczki był wodospad Zaskalnik. Znajdujący się na Sopotnickim Potoku wodospad spływa 5 metrową podwójną kaskadą. Zwykle jest oblegany, dziś nie było tu jeszcze nikogo.



Za wodospadem szlak skręcił do lasu. W samą porę, bo upał się już wzmagał, a potężne jodły i świerki dawały przyjemny chłód. Zaczynamy wspinać się pod górę. Trasa nie daje nam się mocno we znaki, choć spektakularnych widoków brak, ale wędrówkę uprzyjemniają łany jagód (lub po krakosku - borówek).

Pierwszym dłuższym przystankiem na naszej trasie jest Przehyba, Szczyt widzimy z daleka, a to z powodu znajdującego się na nim masztu przekaźnikowego. Tuż za masztem znajduje się mało widoczny, niepozorny punkt widokowy - na Nowy i Stary Sącz. Dla nas w tym momencie ciekawszym miejscem jest zdecydowanie schronisko leżące nieco niżej. Rozkładamy się przy drewnianym stole i na tarasie z widokiem na góry pałaszujemy ruskie. Z reporterskiego obowiązku zaznaczam, że i szarlotka, i herbata także się zmieściły.



Pierwsze schronisko w tym miejscu powstało w 1938 r., uległo spaleniu w 1944 r. Odbudowano je dopiero w końcu l. 50.

Czas mija szybko, pora ruszać w dalszą drogę. Tym razem wybieramy znaki czerwone i ruszamy fragmentem Głównego Szlaku Beskidzkiego w stronę Radziejowej (a pamiętacie, że GSB jest na mojej Bucket List?)



Nasz cel widzimy z daleka i wydaje nam się jeszcze bardzo, bardzo odległy. Ale maszerujemy szybko i sprawnie osiągamy wierzchołek Złomistego Wierchu. Tu otwierają się przed nami widoki na Pieniny i odległe Tatry. Jest gorąco, powietrze faluje i panoramy nie są zbyt spektakularne. mam nadzieję, że wrócimy tutaj zimą. Na szczycie rośnie niewiele drzew, drzewostan nie odrodził się jeszcze po gradacji szkodnika sprzed kilkunastu lat. Wchodzimy w mroczny las niczym z filmów fantasy i powoli pniemy się pod górę. Wreszcie stajemy na szczycie Radziejowej.


Kopulasty wierzchołek królowej Beskidu Sadeckiego jest w całości porośnięty drzewami. Ale jakimi! To kilkusetletnie jodły i świerki. Wiele poza tym nie zobaczymy. Drewniana wieża widokowa, na nieszczęście wyłączona jest z użytkowania. Pozostaje nam jedynie uwierzyć na słowo, że wyżej w Beskidzie Sądeckim się być nie da, odpocząć i wyruszyć w dalszą drogę, przez Wielki i Mały Rogacz. 


Wymyśliliśmy sobie nocleg w Suchej Dolinie. Czeka nas zatem ostatni etap wędrówki - strome, długie zejście po asfalcie. Podczas drugiej wojny światowej przez Suchą Dolinę biegł karpacki szlak kurierski, o czym przypomina obelisk. W zimie działają tu niewielkie ośrodki narciarskie. A teraz sielanka, sianko pachnie w kopkach, krowy muczą, górskie łąki kwitną. Łyk wody w Piwnicznej zostawiamy sobie na jutro. Chcę także pospacerować swoimi śladami sprzed kilkunastu lat nad Czerczem i Popradem.  

Informacje praktyczne:

Dystans: około 19 km

Do Piwnicznej i Szczawnicy kursują regularne autobusy z Krakowa. Busem można także dojechać do Kosarzysk, a stamtąd do Suchej Doliny przejść kilkaset metrów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

TOP