23 lutego

Skansen w Kolbuszowej. W krainie Lasowiakow i Rzeszowiaków


skansen w kolbuszowej

Mokry, lutowy poranek. Za oknem mżawka, na ulicy leżą ostatnie pryzmy brudnego śniegu. To chyba nie najlepsza pogoda na wyprawę na wieś? Marzyły mi się chaty w śniegu, strzechy pokryte białym puchem, tymczasem w Muzeum Kultury Ludowej w Kolbuszowej ścieżki pokrywają błotniste kałuże, a z dachów kapie woda. Cóż, wieś to nie tylko nastrojowe, skrzące się w śniegu chaty albo kwitnące jabłonie, to także roztopy i błoto. Zatem nie poddajemy się, zwiedzamy!


Na początek garść faktów. Skansen w Kolbuszowej powstał w 1978 r., na ponad 30 ha zgromadzono około 40 obiektów związanych z dwiema grupami etnograficznymi - Lasowiakami i Rzeszowiakami. Kim byli Lasowiacy i Rzeszowiacy?
Lasowiacy, którzy sami siebie nazywali lesiokami to grupa zamieszkująca widły Wisły i Sanu - okolice Tarnobrzega, Stalowej Woli, Mielca, Leżajska i właśnie Kolbuszowej. Żyli z tego co dawała im puszcza - bartnictwa, myślistwa, bednarstwa i stolarstwa. 
Natomiast Rzeszowiacy, zamieszkujący na południe od Lasowiaków (Rzeszów, Łańcut, Przeworsk) mieli szczęście do dobrych, buraczanych gleb. Żyli z roli, a ich budownictwo charakteryzuje większy dostatek. Choć gwara podobno jeszcze pozostała żywa, powstało także kilka zespołów folklorystycznych nawiązujących do regionalnych korzeni, najwięcej o Lasowiakach i Rzeszowiakach dowiedzieć się można właśnie w skansenie w Kolbuszowej.

skansen w kolbuszowej

Mijamy opustoszały parking, dziś chyba niewiele osób pokusi się o zwiedzanie. Wchodzimy na drewniany most i przekraczamy rzeczkę. No właśnie - rzeczka jest taka, że można by ją w dwóch susach przesadzić, a to jest moi Drodzy najprawdziwszy...Nil! Tak, tak właśnie nazywa się rzeka płynąca przez Kolbuszową. Nazwa powstała podobno z pomyłki austriackich geografów, którzy istniejący na mapach Muhlbach (Muhl - młyn) odczytali jako Nilbach - potok Nil. I tak już zostało.

skansen w kolbuszowej

W dawnym dworku z Sędziszowa Małopolskiego kupujemy bilety i wyruszamy na zwiedzanie. Mijamy młyn wodny z Żołyni, niedawno przyniesiony spichlerz z Bidzin i na dłużej zatrzymujemy się  w biedniackiej zagrodzie z  Jeziórka. Wystrój jest prosty. W kącie stoi bielony piec, drewniana ława, na ścianach malowane wprost na białej farbie rysunki. Ze ścian patrzą na nas święte obrazki. W sieni zgromadzono przedmioty codziennego użytku.
 
skansen w kolbuszowej


Zagroda średniozamożnego chłopa nawet niewiele się różni. Może piec większy, obrazów na ścianach wisi trochę więcej, klepisko mocniej ubite i w sieni deski. Tyle że obejście jest obszerniejsze, budynki stoją dalej od siebie, przy płocie przycupnęła pasieka.

skansen w kolbuszowej

W centrum skansenu znajduje się kościół z Rzochowa z 1843 r. Udało się go pozyskać w 2010 r. gdy we wsi powstała nowa, murowana świątynia. Przeniesienie i konserwacja obiektu przyniosły skansenowi w Kolbuszowej prestiżową nagrodę Wydarzenie Muzealne Roku Sybilla w 2012 r.

Odwiedzamy także wiejską szkołę, remizę strażacką i pracownię garncarską.

skansen w kolbuszowej

Chaty Rzeszowiaków wyróżniają się większym rozmiarem i przysłupową konstrukcją. W jednej z nich mieliśmy okazję zobaczyć dawną Wigilię - u sufitu wisiały pająki i światy, które pozwalały skontaktować się ze zmarłymi przodkami, pod stołem, na sianie leżała siekiera, a na piecu łupiny orzechów, przydatne podczas prognozowania pogody.

skansen w kolbuszowej

Skansen w Kolbuszowej to nie tylko budynki, lecz także historie ludzi, którzy w nich dawniej mieszkali. Słuchamy opowieści o karczmarzu Zellekraucie, który nie pozwalał pić na kredyt, a mściwi klienci uporczywie zanieczyszczali mu studnię. Spryciarz przeniósł ją do budynku, komórkę zamknął na klucz i kredytu dalej nie udzielał. 

skansen w kolbuszowej


W jednej z lasowiackich chat mamy okazje obejrzeć piękne, drewniane zabawki wykonane przez Stanisława Nagóra. Przedmioty pomalowane kolorowymi farbkami fascynują prostotą. Pod wpływem ruchu drewniane kurki ożywają i dziobią ziarno z miski, a motyle machają skrzydłami.
skansen w kolbuszowej

Spacer kończymy po dwóch godzinach, przemoknięci, zmarznięci i zachwyceni. Dłonie rozgrzewa kubek ciepłej herbaty.I już sobie obiecujemy powrót w cieplejszej porze roku.

Informacje praktyczne:


Skansen w Kolbuszowej jest oddalony o ok. 3,5 km od dworca autobusowego i kolejowego, przy ul. Wolskiej (40 min spaceru). Na zmotoryzowanych przy skansenie czeka duży parking. Do wnętrz obiektów można zajrzeć tylko z przewodnikiem, co serdecznie polecam, bo opowiadane historie są rewelacyjne (40 zł od grupy).
Oficjalna strona skansenu znajduje się pod tym linkem.

4 komentarze:

  1. Nie byłem, ale mam w planach, przy okazji wędrówki tamtymi okolicami.
    Sam skansen... No cóż ja już stary jestem, klepisko było u prababci, takie piece, drewniane duperele i ozdoby, też znam, nawet nie z dziećiństwa, ale współcześnie. A w takich ławkach spędziłem 3 pierwsze lata podstawówki... Hmmm... Ciekawe kiedy mnie do skansenu wstawią ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. To ja się z Makromanem do tej samej ławki zapisuję. Też w takiej siedziałam. I kałamarz z atramentem się używało. A te bibuły i kleksy! Kto to teraz wie, jakim problemem był kleks w życiu pierwszaka.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawy skansen. Przypomina nam Rumszyszki, na Litwie. Byliśmy tam całkiem niedawno, polecamy! A do Kolbuszowej też musimy się wybrać ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mimo tego, że zawsze pociągały mnie miasta i ten cały miejski gwar, to uwielbiam takie skanseny i klimaty wiejskie. A już w ogóle swojskie jadło przy stole!
    Też marzyłabym o oglądaniu tych chat w pięknej zimowej aurze ;) Od siebie mogę polecić Kaszubski Park Etnograficzny we Wdzydzach Kiszewskich - byłaś?

    OdpowiedzUsuń

TOP