Co zobaczyć w Rzeszowie? Zapewne większość odpowiedzi zilustruje zdjęcie powyżej. Pomnik Czynu Rewolucyjnego jest chyba najbardziej znanym pomnikiem w Polsce i wywołuje masę skojarzeń, w większości tych o podłożu seksualnym ;) Czyżby stolica Podkarpacia nie miała do zaoferowania więcej niż Galeria i pomnik? Trudno uwierzyć, prawda? I słusznie.
Zwiedzanie zaczynamy w Rynku. Rzeszów to stare miasto, lokowane w 1354 r., ale gród istniał tu prawdopodobnie już w XI w. Dzisiejszy wygląd główny plac miasta zawdzięcza dziewiętnastowiecznej przebudowie po pożarze szalejącym w 1842 r. Uwagę zwraca przepiękny ratusz przebudowany w stylu neogotyckimi i neorenesansowym, z falującą fasadą i dachem, na którym się bardzo dużo dzieje.
Prawdziwe tajemnice kryją się pod płytą rynku. Nowolokowane miasto otrzymało prawo składu towaru, stąd pod kamienicami od średniowiecza powstała cała sieć piwnic i korytarzy. O podziemiach, służących w przeszłości także za schrony dla ludności zapomniano na kilka stuleci. Podobnie jak to miało miejsce w Sandomierzu i Kłodzku same o sobie przypomniały. I to z przytupem! W l. 60. pewien wypoczywający w rynku jegomość nagle zapadł się wraz z ławką i wylądował kilka metrów pod poziomem gruntu. Nieszczęśnika wygrzebano, a dziurę zasypano. Ale rynek nie spoczął na laurach i dziesięć lat później odezwał się ze zdwojona mocą. Gigantycznej wyrwy nie dało się już po prostu zasypać. Pojawili się archeolodzy i konserwator zabytków. Podziemia zabezpieczono, a w 2001 r. Podziemną Trasę Turystyczną udostępniono zwiedzającym.
I tak w ciągu 400 m korytarzy przejdziemy przez 40 pomieszczeń, pokonamy murki graniczne, ujrzymy cegły ze śladami palców ludzi, którzy od 500 lat nie żyją, zobaczymy odnalezione w piwnicach eksponaty. Ale godzinna wędrówka przez podziemia jest przede wszystkim pretekstem do gawędy o historii Rzeszowa i jego mieszkańców, burzliwych dziejów i osobliwości. Warto tutaj zacząć swoja przygodę z miastem.
Prawdziwe tajemnice kryją się pod płytą rynku. Nowolokowane miasto otrzymało prawo składu towaru, stąd pod kamienicami od średniowiecza powstała cała sieć piwnic i korytarzy. O podziemiach, służących w przeszłości także za schrony dla ludności zapomniano na kilka stuleci. Podobnie jak to miało miejsce w Sandomierzu i Kłodzku same o sobie przypomniały. I to z przytupem! W l. 60. pewien wypoczywający w rynku jegomość nagle zapadł się wraz z ławką i wylądował kilka metrów pod poziomem gruntu. Nieszczęśnika wygrzebano, a dziurę zasypano. Ale rynek nie spoczął na laurach i dziesięć lat później odezwał się ze zdwojona mocą. Gigantycznej wyrwy nie dało się już po prostu zasypać. Pojawili się archeolodzy i konserwator zabytków. Podziemia zabezpieczono, a w 2001 r. Podziemną Trasę Turystyczną udostępniono zwiedzającym.
I tak w ciągu 400 m korytarzy przejdziemy przez 40 pomieszczeń, pokonamy murki graniczne, ujrzymy cegły ze śladami palców ludzi, którzy od 500 lat nie żyją, zobaczymy odnalezione w piwnicach eksponaty. Ale godzinna wędrówka przez podziemia jest przede wszystkim pretekstem do gawędy o historii Rzeszowa i jego mieszkańców, burzliwych dziejów i osobliwości. Warto tutaj zacząć swoja przygodę z miastem.
Z rynku kilka minut dzieli nas od najbardziej kolorowego rzeszowskiego muzeum - Muzeum Dobranocek (oficjalnie z dopiskiem zbiorów Wojciecha Jamy). Ależ to frajda, chyba bardziej dla dorosłych niż dla dzieci, bo w Muzeum Dobranocek spotkać można dawno niewidzianych przyjaciół - Jacka i Agatkę, Misia Uszatka, Wilka i Zająca czy Gąskę Balbinkę. Oprócz eksponatów (scenariuszy, folii-kadrów z bajek, szkiców i oryginalnych lalek) czeka nas seans z dobranockami. Nie chce się stąd wychodzić!
Ale czas wyruszyć w dalszą drogę. Trafiamy na ulicę 3 maja, Paniagę - główny deptak Rzeszowa i chyba serce miasta. Przy niej znajduje się kościół farny pw. św. Wojciecha i św. Stanisława z gotyckim prezbiterium i barokową, wolnostojącą dzwonnicą. Dalej widzimy śnieżnobiały konwent pijarów z kościołem św. Krzyża. W dawnych budynkach klasztoru działa Muzeum Okręgowe.
Docieramy do cudnej o tej porze roku alei Pod Kasztanami i w rudym deszczu kasztanów oglądamy remontowany pałac Lubomirskich i przepiękne secesyjne wille. To urokliwy zakątek na niespieszne jesienne spacery.
Słyszymy szum fontanny i to nie byle jakiej, bo grającej. Dwa razy dziennie, od maja do października fontanna tańczy w rytm muzyki, poz zmroku do dźwięku dołączają jeszcze światła.
Potężny mur, który rozciąga się przed nami to pozostałość założenia obronnego zamku Lubomirskich. To co widzimy dzisiaj to efekt odbudowy z początku XX w. Pierwotna rezydencja po licznych przebudowach i katastrofach została rozebrana. Do 1981 r. było tu więzienie, dziś mieści się siedziba sądu, zamek nie jest niestety udostępniony do zwiedzania. Obchodzimy potężną budowlę dookoła i wracamy na ul. 3 maja.
Pozostał nam do zobaczenia jeszcze jeden zabytek - klasztor bernardynów z bazyliką pw. Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny. Koniecznie trzeba zajrzeć do środka, by zobaczyć monumentalny ołtarz główny, oraz kaplicę Matki Boskiej Rzeszowskiej. Późnogotycka figura Madonny z Dzieciątkiem wykonana z lipowego drewna pochodzi z kręgu szkoły Wita Stwosza. Pierwotnie znajdowała się w drewnianej kaplicy, w miejscu objawienia z 1513 r.
Pozostał nam do zobaczenia jeszcze jeden zabytek - klasztor bernardynów z bazyliką pw. Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny. Koniecznie trzeba zajrzeć do środka, by zobaczyć monumentalny ołtarz główny, oraz kaplicę Matki Boskiej Rzeszowskiej. Późnogotycka figura Madonny z Dzieciątkiem wykonana z lipowego drewna pochodzi z kręgu szkoły Wita Stwosza. Pierwotnie znajdowała się w drewnianej kaplicy, w miejscu objawienia z 1513 r.
Z otwartych dla wszystkich ogrodów bernardyńskich mamy widok na kościół z jednej strony i nasz osławiony pomnik z drugiej. I tak zatoczyliśmy koło. Warto było, prawda?
O rzeszowskich pomnikach słów kilka
Jako że Rzeszów pomnikiem w świecie stoi, warto zobaczyć jeszcze kilka innych monumentów, chyba znacznie ciekawszych. Przy ul. Słowackiego, tuż obok budynku Elektromontażu rzeszowski urwis w krótkich portkach strzela z procy w uliczną latarnię.
Ulicą 3 maja z gitarą wędruje Tadeusz Nalepa, muzyk i kompozytor, założyciel zespołu Breakout, urodzony w Zgłobniu pod Rzeszowem.
>>Zobacz także: Na spiżowych czterech łapach. Pomniki psów w Polsce
Ulicą 3 maja z gitarą wędruje Tadeusz Nalepa, muzyk i kompozytor, założyciel zespołu Breakout, urodzony w Zgłobniu pod Rzeszowem.
>>Zobacz także: Na spiżowych czterech łapach. Pomniki psów w Polsce
W Parku Kultury i Wypoczynku, nad Wisłokiem ostatnią przystań odnalazł Stanisław Nitka.
To postać - legenda. Pochodził z rzeszowskiej rodziny, która od poł. XIX wieku przeprawiała pieszych przez rzekę na płaskodennej łodzi, czyli krypie. Stanisław Nitka pracował od l. 30. do połowy l. 80. i nie zważając na pogodę zawsze trwał na swoim posterunku. Wraz z nim odszedł jakiś kawałek historii Rzeszowa.
To postać - legenda. Pochodził z rzeszowskiej rodziny, która od poł. XIX wieku przeprawiała pieszych przez rzekę na płaskodennej łodzi, czyli krypie. Stanisław Nitka pracował od l. 30. do połowy l. 80. i nie zważając na pogodę zawsze trwał na swoim posterunku. Wraz z nim odszedł jakiś kawałek historii Rzeszowa.
Super, że reklamujecie Rzeszów, który zamknął się w wstydliwych stereotypach. W ciepłe dni rynek tętni życiem, a klimat porównywalny do krakowskiego, tylko w mniejszej przestrzeni. Warto też zatrzymać się na chwilę w Starym Browarze Rzeszowskim. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńPrzez wiele lat Rzeszów i Tarnów szły "łeb w łeb", ale dziś ten pierwszy to metropolia a moje miasto zadupie... i to za przyczyną decyzji politycznych... trochę to boli!
OdpowiedzUsuńMiejsca znam, byłem. Widzieliście przedstawienia przy fontannie? Są niesamowite.
Natomiast nikt, wbrew temu co twierdzi przewodnik, nie drążył tam tuneli, po prostu z biegiem lat partery i płytkie piwnice zostały przykryte taką warstwą kolejnych nawierzchni na rynku że stały się podziemiami. Tak samo było w Krakowie i Tarnowie.
Zgoda. Miasta rosną, rynki rosną. Najlepszym przykładem jest kościół św. Wojciecha w Krakowie i podziemia rynku. W Rzeszowie także to widać, choćby po gotyckich oknach, które kiedyś musiały być nad powierzchnią gruntu, a dziś są grubo pod. Pozdrawiam!
UsuńMoja rodzina pochodzi z Rzeszowa. Ja byłem w tym mieście tylko parę razy i dość dawno, ale podobało mi się.
OdpowiedzUsuńNo chyba nudzić się tam nie można.
OdpowiedzUsuńZapewniam że nie. Ani jako turysta ani jako student ani jako mieszkaniec. A poza tym mają w kilku miejscach zaje..bardo dobry kebab ;-)
UsuńRzeszów się bardzo szybko rozwija i to widać. A co do jedzenia - miałam bardzo duży dylemat gdzie zjeść, bo było zbyt wiele ciekawych propozycji i nie mogłam się zdecydować. Na plus.
UsuńPodczas zwiedzania miasta bardzo pomogła mi wypożyczalnia samochodów. Rzeszów to naprawdę piękne i prężnie rozwijające się miejsce. Warto je odwiedzić, na pewno zrobię to ponownie, tylko tym razem wezmę ze sobą znajomych.
OdpowiedzUsuń