Bywał tu Żeromski, Sienkiewicz, Kuncewiczowa, koncertował Paderewski. Prus pisał, że gdyby każdy choć raz w roku mógł przyjechać do Nałęczowa świat byłby lepszy. Przybyliśmy zatem i my, aby nacieszyć się tutejszym dobroczynnym powietrzem, spróbować leczniczych wód, ale przede wszystkim, by w Nałęczowie odszukać ślady ówczesnych władców pióra. Pomoże nam w tym Nałęczowski Szlak Literacki.
Wysiadamy na dworcu kolejowym. Jak większość stacji w dawnym zaborze rosyjskim znajduje się on spory kawałek za miastem. Oczami wyobraźni widzę powozy zajeżdżające tu niegdyś po kuracjuszy i uwożące ich do uzdrowiska. Po nas żaden powóz nie przyjechał, więc te dwa kilometry pokonujemy pieszo. Droga jest bardzo przyjemna i po około 20 minutach jesteśmy w Nałęczowie. Od czego rozpocząć zwiedzanie? Kusi Park Zdrojowy z pięknym drzewostanem i pijalnią wód. Kusi al. Lipowa z willową zabudową. Na nie jeszcze przyjdzie czas. My kierujemy się w ul. Armatnia Góra, mijamy dwie piękne wille - Oktawię oraz Uranię, tę pierwszą związaną z osobą autora Syzyfowych prac, a drugą z Janem Karłowiczem. Za jej drewnianymi ścianami powstał Słownik Gwar Ludowych.
Wspinamy
się na niewielką górkę i po chwili jesteśmy u celu. Przed nami
wznosi się budynek, którego spodziewalibyśmy się raczej w
Zakopanem, a nie tutaj, w Krainie Lessowych Wąwozów. Dom został
zaprojektowany w stylu zakopiańskim przez Jana Koszczyc
Witkiewicza, brata stryjecznego Witkacego, a nazwany został po
prostu Chatą - dziś Chatą Stefana Żeromskiego. Temu właśnie
pisarzowi drewniana budowla służyła za letnią rezydencję.
Żeromski Nałęczów uwielbiał, tu stworzył Różę, pisał
Dzieje Grzechu, tu spędzał lato. Tu także wydarzyła się
chyba największa tragedia w jego życiu. Osiemnastoletni syn Adam
zmarł na gruźlicę. Gdy udamy się za Chatę, pośród drzew
odkryjemy kamienne mauzoleum chłopca.
Mauzoleum Adama Żeromskiego |
Wnętrze Chaty Żeromskiego |
Wracamy
do Parku Zdrojowego. To serce uzdrowiska, miejsce spacerów i spotkań
towarzyskich. Tymi alejkami, którymi dziś przechadzają się
kuracjusze Bolesław Prus jeździł na welocypedzie, a pod lipami, w
blasku księżyca panie spotykały się z panami. W znajdującym się
na terenie Parku Pałacu Małachowskich utworzono jedyne w Polsce
muzeum poświęcone autorowi Faraona. W salach Muzeum Bolesława Prusa w Nałęczowie
zgromadzono dokumenty prywatne pisarza, stare zdjęcia Nałęczowa i
pokaźną kolekcję wydań jego dzieł. Bolesław Prus leczył się w
Nałęczowie z agorafobii, nie wiem na ile skutecznie, bo przyjeżdżał
tu co roku przez kolejne 30 lat. Może chorobę zwyciężyła miłość
do miejscowości? Przed budynkiem znajduje się ławeczka z pomnikiem
Prusa. Można się do niego dosiąść i podziękować za Lalkę
albo Antka.
Ławeczka Prusa |
Jest
Park Zdrojowy, musi być i budynek sanatorium. Dzisiejszy Książę
Józef a kiedyś Zakład Hydroterapii malowniczo odbija się w tafli
stawu. Przeczytajcie uważnie opis sanatorium Cisy w Ludziach
Bezdomnych. Widać podobieństwo, prawda?
My
udajemy się do pijalni wód. Do wyboru mamy trzy zdroje: Miłość
(smaczna woda źródlana), Barbara i Celiński. Wybieramy
Celińskiego. Zasiadamy na wygodnych krzesłach wśród bujnej
roślinności i próbujemy zawartości plastikowych kubeczków. Cóż,
wody nałęczowskie to wody żelaziste. I smakują właśnie jak
płynne żelazo. Ale skoro mają taki zbawienny wpływ na stan
fizyczny i psychiczny - pijemy do końca.
Opuszczamy
Park Zdrojowy i podążamy Aleja Lipową. Prawie za każdą bramą i
płotem kryje się zabytkowa willa - drewniana w stylu szwajcarskim
albo eklektyczna - murowana. Mijamy Dom Ludowy, w którym niegdyś
mieściła się modna kawiarnia, Willę pod Kraszewskim należącą
do rodziny Nowickich, Biały Dworek i Willę pod Matką Boską -
kawiarnię i galerię, w której gościła Kuncewiczowa, a w bliższych
nam latach Czesław Miłosz i William Wharton. Aleja kończy się
cmentarzem parafialnym. Tu spoczywa długoletnia mieszkanka
Nałęczowa Ewa Szelburg - Zarembina, Oktawia Żeromska i Wacław
Szczepiński, lekarz w nałęczowskim sanatorium. Z cmentarza
podążamy na Wzgórze Jabłuszko. Kiedyś było to popularne miejsce
spacerów. Podobno Prus był rozkochany w widoku ze wzgórza. Teraz
panoramę zakrywają drzewa, ale na uwagę zasługuje kapliczka -
wotum Mateusza Korwin-Wójcickiego, który szczęśliwie powrócił z
syberyjskiej katorgi.
W Alei Lipowej |
Nagrobek Wacława Szczepińskiego |
Żeby
poczuć się jak prawdziwy kuracjusz musimy odwiedzić także jeden z
lessowych wąwozów, z których przecież cała ta kraina słynie.
Spacerujemy Wąwozem Głowackiego a dzień kończymy w pobliskiej
Herbaciarni Jaśminowa. Jak sugeruje nam nazwa, miejsce otoczone jest
przez jaśminy. Obiecuję sobie powrót tutaj w porze, w której
krzewy rozkwitną. Tymczasem cieszymy się filiżankami malinowej
herbaty w klimatycznym, przytulnym wnętrzu.
Wąwóz Głowackiego |
Miasteczko
Aniołów, Ludzie Bezdomni, poezja Agnieszki Osieckiej. W
tych i wielu innych utworach odnajdziecie pejzaże Nałęczowa.
Miasto inspirowało, wrastało w serca. I chyba tak jest do dzisiaj. Jeśli nie wiecie, co zobaczyć w Nałęczowie zacznijcie poznawania uzdrowiska właśnie literackim szlakiem.
Nałęczowski Szlak Literacki to inicjatywa podjęta przez Lokalną Organizację Turystyczną Kraina Lessowych Wąwozów. Cały szlak liczy 30 pozycji
(mapka szlaku do pobrania w punkcie informacji turystycznej). Chociaż
Nałęczów to nie tylko literaci polecam spacer właśnie tym
szlakiem, bo prowadzi po najciekawszych miejscach uzdrowiska.
Dzisiaj myślałam o Nałęczowie rano, tuż przed wyjściem do pracy...Byłam tam w zeszłym roku, niesamowite miejsce, pięknie tam. Wyobraź sobie, że na ten wyjazd zapomnieliśmy aparatu, nie mam ani jednego zdjęcia z Nałęczowa! Miejsce mam tylko w pamięci:)
OdpowiedzUsuńMasz pretekst, żeby pojechać jeszcze raz :)
UsuńO, zgrałas się z Ewą z bloxa tym wpisem:)
OdpowiedzUsuńNałęczów znam średnio, kojarzę go pięknym parkiem, bardziej z opowieściami rodziców, którzy często tam jeździli leczniczo. No, i oczywiście szkolnie, czyli z Żeromskim:)
Tak, Ewa wędrowała po cmentarzu :)
OdpowiedzUsuńNałęczów jest naprawdę wart odwiedzenia, także z racji bliskości Kazimierza Dolnego i Puław, można sobie zaplanować ciekawy weekend.
Czytam jednym tchem,nie byliśmy w Nałęczowie ale ten wpis nas zachęcił.
OdpowiedzUsuńByłem dawno temu, zatem miło przypomnieć sobie znajome widoki. Lubię takie kadry. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńŁadnie i ciekawie tam. Żałuję, że tam jednak nie dotarliśmy podczas tegorocznego pobytu w Lublinie...
OdpowiedzUsuńWilliam Wharton bywał w Nałęczowie? Takie spotkanie z nim musiało być niezapomniane - przynajmniej dla mnie by było. Zastanawiam się czy bym wypiła taką wodę z pijalni skoro ja nawet syropu na kaszel przełknąć nie potrafię :). Ale za to w herbaciarni mogłabym degustować bez końca. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNie taka zła ta woda, naprawdę, po prostu specyficzna ;)
UsuńPopatrz byłem jakiś czas temu i ...
OdpowiedzUsuńgdybym pojechał tam teraz i patrzył na Nałęczów twoimi oczami to pewnie podobał by mi się bardziej, choć w sumie to ja uzdrowiska niespecjalnie kocham, może dlatego że lekarze uparcie nie chcą mnie do żadnego sanatorium wysłać? ;-)
Wiesz, ale ja tez nie przepadam za klimatem uzdrowiskowym, wydaje mi się tak senny i nudny...A Nałęczów jest po prostu ładnym miejscem i bardzo ciekawym
UsuńDziękuję za ten artykuł. Ja również odwiedziłem w tym roku Nałęczów. Tyle, że byłem tam bardzo krótko, bo uzdrowisko było moim etapem w podróży rowerowej. Przy okazji zapraszam do obejrzenia mojej relacji (między innymi zdjęcia i fragment filmu kręconego w Nałęczowie właśnie). http://michalrazniewski.com/2015/06/30/wyprawa-rowerowa-polska-2015/
OdpowiedzUsuń