19 maja

Święte góry. Ślęża, Wieżyca, Radunia


Jadąc z Krakowa do Wrocławia nie sposób jej nie zauważyć. Stożkowaty, często spowity chmurami, samotny masyw kradnie wszystkie spojrzenia, przyciąga wzrok, budzi myśli o Tajemnicy.
Ślęża, wraz z Wieżycą i Radunią nazywane są Śląskim Olimpem,  bo tu znajdował się jeden z najstarszych znanych nam ośrodków kultu pogańskiego na ziemiach polskich. Święte Góry od dziesięcioleci są obiektem pracy, fascynacji i zgryzot kolejnych pokoleń historyków, archeologów i religioznawców. W któryś weekend u progu wiosny i my postanowiliśmy się zmierzyć z Trzema Siostrami, oczywiście nie licząc na to, że wydrzemy im choć skrawek dobrze skrywanych tajemnic. 

Naszą przygodę ze Świętymi Górami rozpoczynamy w Sobótce. Autobus z Wrocławia zatrzymuje się tuż obok kościoła pw. św. Anny i my także robimy sobie tutaj dłuższy postój, bo miejsce jest bardzo ciekawe. Kościół wzniesiony z kamienia i cegły pierwotnie był gotyckim kościołem cmentarnym. Wnętrze kryje gotyckie i barokowe wyposażenie. Na trawniku przed świątynią natrafiamy na pierwszą w dniu dzisiejszym rzeźbę kultową. Tzw. Grzyb, który z grzybem nie ma nic wspólnego poza kształtem, nazwany tak przez miejscową ludność, prawdopodobnie jest dolną częścią postaci ludzkiej. Zwróćcie uwagę na ukośny krzyż, znak X pojawia się na każdej z kultowych rzeźb w Masywie Ślęży i jeszcze do niego wrócimy. Obok grzyba spoczywa romański lew. 


Równie ciekawą świątynią jest kościół św. Jakuba zbudowany na swoim romańskim poprzedniku. W jednej z przypór zachował się jeszcze kamienny lew, pamiątka pierwszej świątyni.

Sama Sobótka to stara osada, wzmiankowana już w 1148 r. Nazwa pochodzi od odbywających się tu w sobotę targów. Chyba, że wolicie wersję o sabatach ;) 

Na Ślężę prowadzi łącznie sześć szlaków, z samej Sobótki trzy. My wybieramy szlak żółty, ponieważ chcemy zdobyć Wieżycę. Dzielnie wspinamy się po asfalcie w kierunku Schroniska pod Wieżycą, małpiego gaju i browaru rzemieślniczego Wieżyca. Po drodze mijamy Mnicha, kolejną rzeźbę kultową, która moim zdaniem bardziej przypomina kręgiel, a z mnichem to na pewno nie ma nic wspólnego. Podobno jeszcze w l. 20 i 30. pod rzeźbą składano drobne ofiary i obrzucano ją kamieniami, co miało przynieść powodzenie.


Szlak żółty jest dość przyjemny, może z wyjątkiem kamiennego, stromego podejścia pod samym szczytem Wieżycy. 
Nie sposób przegapić wierzchołka tej góry. Na szczycie stoi bowiem wzniesiona w 1907 r. 15 - metrowa wieża widokowa, tzw. wieża Bismarcka (podobna do tej na Wielkiej Sowie i tej, która niegdyś zdobiła szczyt Śnieżnika). Na wieżę można się wdrapać za niewielką opłatą. Z góry dostrzeżemy Sobótkę, wieże Wrocławia, Zbiornik Mietkowski. Przed nami tonie w chmurach samotna kopuła Ślęży.



Wędrujemy dalej za żółtymi znakami. Szczyt Wieżycy porasta niesamowita dąbrowa. Kamienne gołoborza i powykręcane pnie dębów tworzą nierealny, magiczny krajobraz. A tajemnice Ślęży dopiero przed nami. 


Bo oto docieramy do Panny z Rybą i towarzyszącego jej Niedźwiedzia. Odkryta w 1733 r. ponad dwumetrowa granitowa rzeźba przedstawia postać ludzką bez głowy z rysującym się na szacie kształtem ryby. Towarzyszy jej kamienny niedźwiedź, niestety dość zniszczony. To dobre miejsce, by chwilę odpocząć i posłuchać opowieści. Skąd wzięły się rzeźby  kultowe i kogo przedstawiają? Gdyby odpowiedź na to pytanie była prosta!


Najpierw oddajmy głos legendzie. Ta chce, by rzeźba przedstawiała służącą ze znajdującego się na szczycie Ślęży zamku, która miała za zadanie przynieść rybę dla oswojonego niedźwiedzia. Dziewczyna długo nie wracała, niedźwiedź zniecierpliwił się, a gdy ta nie chciała oddać mu od razu ryby, zabił ją. Sam także padł martwy. Rzeźby miały być stworzonym później pomnikiem tragicznie zmarłych. 

Archeologów legenda ani trochę nie przekonuje. Naukowcy nie mają wątpliwości, że rzeźby miały cel kultowy i pierwotnie nie stały w miejscu ich odnalezienia, a zostały tam przemieszczone znacznie później. Czy znajdowały się na szczycie Ślęży lub Wieżycy? 

Na obu rzeźbach odnajdziemy znany nam już X. I nad nim łamią sobie głowę kolejne pokolenia badaczy. Czy to znak solarny, runa, celtycki znak boga Dagdy a może znak waloński lub graniczny? Jednoznacznej odpowiedzi nie ma.

Już bez przystanków docieramy na szczyt Ślęży. Na początek wspomnieć należy o etymologii nazwy szczytu. Ślęża pochodzi prawdopodobnie od słowiańskiego słowa ślęga czyli mokry, wilgotny. Prawdopodobnie góra dała nazwę plemieniu Ślężan a w rezultacie całemu Śląskowi.

Ślężę opasywał kamienny wał wzniesiony prawdopodobnie jeszcze przez plemiona kultury łużyckiej. Być może zostali podbici przez Scytów. Później na ich miejsce przybyli Prasłowianie i założyli tutaj swój ośrodek kultu. Badacze wymieniają także Celtów, którzy mieliby czcić w tym miejscu swojego Boga Dagdę. Resztki wału kultowego najlepiej widać przy czerwonym szlaku biegnącym w stronę Sulistrowiczek. W jego pobliżu znajduje się Święte Źródło. Wały kultowe powstały także na Raduni i na Wieżycy i to raczej wcześniej niż na Ślęży. Wały z całą pewnością nie miały właściwości obronnych. 



Teraz przed nami rozciąga się obszerna trawiasta polana, którą umiłowali sobie miłośnicy grilla i ogniska. Wszędzie unosi się zapach smażonej kiełbaski. Być może to nieświadoma kontynuacja słynnych komersów, które od początku XIX wieku namiętnie uprawiali wrocławscy żacy. Studenci ładowali się na wozy, dwa dni świętowali w Sobótce, a potem wyruszali na szczyt Ślęży by świętować dalej. 

Rozglądamy się dookoła. Pierwszy w oczy rzuca się  kościół pw. Narodzenia NMP. Historia budownictwa sakralnego na Ślęży jest długa i sięga wczesnego średniowiecza. Prawdopodobnie ok. 1142 r. na szczycie góry ufundowano klasztor Kanoników Regularnych sprowadzonych przez Piotra Włostowica z Francji. Być może na decyzję o założeniu zgromadzenia na niegościnnej przecież górze świadczył fakt, że w tym czasie nadal odprawiano tu pogańskie obrzędy. Czy braciszkowie mieli patent na poskromienie czarownic?

Później na szczycie Ślęży stanął zamek obronny księcia Bolka II, w którym w XV wieku zagnieździli się rycerze - rozbójnicy. Na jego ruinach postawiono drewnianą kaplicę, dalej barokowy kościół, który spłonął w wyniku rażenia piorunem, a w poł. XIX wieku kościół, który widzimy dzisiaj. Można zajrzeć do podziemi, można wejść na wieżę widokową. Z góry roztacza się panorama Sudetów, Przedgórza Sudeckiego, widzimy Wieżycę i Radunię.



W dole widzimy żółty budynek Domu Turysty PTTK wzniesiony w 1908 r. Początki schroniska na Ślęży sięgają 1837 r. W poł. XIX powstało drugie schronisko, obecne jest więc trzecim budynkiem w tym miejscu. Nad wszystkim góruje wieża transmisyjna. 

Podchodzimy do kamiennego niedźwiedzia, który stał się na pewno najbardziej rozpoznawalnym symbolem Ślęży. Rzeźba niedźwiedzia znaleziona została przy drodze ze Strzegomian i przeniesiona na szczyt w 1903 r., by ozdabiać wejście do schroniska. Gdzie stała pierwotnie, nie wiadomo.



I znów zmieniamy kolor farby, wybieramy niebieskie znaki prowadzące w kierunku przełęczy Tąpadła. Przy szlaku znajduje się bezpłatna wieża widokowa, z której rozciąga się panorama podobna do tej widzianej z kościoła, tylko in plus, bo widać też kościół ;) Uwaga! Drabinki na górę są dość strome i może być trudno wejść z większym plecakiem.



Szlak ciekawy, urozmaicony kamiennymi schodami, gołoborzami i  prowadzący przez piękny las. Na przełęczy Tąpadła wielki ruch. Znajduje się tu duży parking, stąd wiedzie najłatwiejszy szlak na Ślężę. Jeśli chcecie wejść z wózkiem lub rowerem, wybierzcie żółte znaki.

To nie koniec naszych przygód. Postanawiamy zdobyć jeszcze Radunię. To także ciekawy szczyt. W skałach go budujących znajduje się m.in. magnetyt, a to w konsekwencji powoduje wszelkie anomalie magnetyczne. Radunia także należała do Świętych Gór, o czym świadczą chociażby naczynia odnalezione w jednym ze źródeł wypływających ze stoku i wspomniany wcześniej owalny wał kultowy. Jednak jednoznacznych faktów o rodzaju uprawianego tu kultu nie da się stwierdzić, badacze są bardziej lakoniczni niż w przypadku Ślęży. Choć słyszałam wersje o kulcie księżyca w opozycji do solarnego kultu na Ślęży, byłabym ostrożna w takich stwierdzeniach. 



W ostatnich latach przebieg niebieskiego szlaku został zmieniony i szlak już nie wiedzie przez wierzchołek góry. Znajduje się tam bardzo cenny rezerwat florystyczny, trwają powolne procesy przywracania Raduni naturalnego krajobrazu. Na widoki i tak nie narzekamy. Znów wzrok przyciąga stożek Ślęży. Gdzieś równolegle do nas, poniżej, biegnie zielony szlak przez rezerwat Łąki Sulistrowickie, warte odwiedzenia późna wiosną, w porze kwitnienia mieczyków. 

Docieramy do Sulistrowiczek. Polecić Wam mogę nocleg i restaurację Zielone Wzgórze. Chciałabym mieć dwa żołądki, żeby zmieścić wszystkie pyszności, jakie się tu serwuje. 

I tak nasza wycieczka dobiegła końca. Dużo w niej pytajników i "być może", a im dalej w las, tym więcej drzew. Zainteresowanym polecam lekturę "Mitologii Słowiańskiej" Gieysztora i "Śląskiego Olimpu Cehak - Hołubowiczowej. Mam nadzieję, że Ślęża odsłoni jeszcze przed nami swoją pradawną twarz. 

4 komentarze:

  1. Ps. Pierwszy post od dłuższego czasu bez wiktuałów...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe miejsce. Muszę się też wybrać tam. Ostatnio byłam w Bieszczadach, też pięknie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam bardzo serdecznie w ten deszczowy czerwcowy dzień ale u mnie pada po całości co skutkuje tym że moje ciśnienie szaleje hahaha przepiękne miejsce piękne fotografie ukazujące piękno danego miejsca jestem przekonana że mojej przyjaciółce bardzo by się spodobało również jestem oczarowana tym miejscem Mam nadzieję że kiedyś będzie mi dane zobaczyć i podziwiać to piękno na własne oczy pozdrawiam bardzo serdecznie i życzę przyjemnej niedzieli


    💁 odnowionaja.blogspot.com

    Zapraszam Cię serdecznie na bloga swej Przyjaciółki Agnieszki , która chwyta piękne chwile w swój obiektyw , ale również pisze życiowe przesłania z serca dla drugiego człowieka .

    Pozdrawiam serdecznie Sylwia

    OdpowiedzUsuń

TOP