03 stycznia

Białowieża szeptem. Czym jest pamiętanie?



O tym, że Białowieża jest wsią niezwykłą nikt mnie nie musi przekonywać. I to nie tylko kwestia położenia na jednym z Małych Końców Świata, tygla kulturowego, który społeczność Białowieży tworzył i izolacji od reszty świata. Ale co sprawia, że do Białowieży "ciągnie"? Genius loci? Gdy znalazłam pod choinką książkę Anny Kamińskiej "Białowieża szeptem. Historie z Puszczy Białowieskiej" miałam nadzieję na uchylenie choć rąbka tej białowieskiej tajemniczości.


Czytaliście doskonałą "Biografię buntowniczki" poświęconą Simonie Kossak? "Białowieżę szeptem" napisała ta sama autorka. Anna Kamińska wraca do Puszczy Białowieskiej, ale tym razem opowiada historię miejsca przez pryzmat zwykłych/niezwykłych ludzi. Pochłonęła mnie historia o wiedźmarze, kłusowniku Morduli, ostatnim puszczańskim bartniku, o makabrycznych rodzinnych tajemnicach i ludziach, którzy jak nikt inny "czują las".
Opowieści toczą się jak życie - czasem wartko, czasem leniwie. Z dygresji, wspomnień, ludzkiej pamięci wyłaniają się kolejne postacie, znikają, by jeszcze powrócić na chwilę, gdzieś w innym miejscu.  Losy plączą się, tworzą pajęczynę  przypadków i losów. Książka jest tak cicha jak jej tytuł, chyba właśnie do czytania szeptem, tak by nie spłoszyć wspomnień, nie zerwać nitek delikatnych powiązań i nie zagłuszyć tętna puszczy bijącego na każdej karcie.

Bohaterem nie są przecież jedynie ludzie. To także miejsca. Dobrze znane mi ulice i uroczyska, budynki, stacje kolejowe na kartach książki nabierają barwy sepii. Dla tych którzy już w Białowieży byli - literacki powrót na pewno będzie przyjemnością. Wszystkim wydarzeniom i ludziom przygląda się "leśny Wawel" - pradawna Puszcza, która jako jedyna wydaje się elementem stałym i wiecznym (choć poczytamy i o rabunkowej wycince z l.20).

To także książka o historii, ale w wydaniu najtrudniejszym i najciekawszym, bo opowiedzianej przez pryzmat zwykłego człowieka. W tę wielką historię kolejni bohaterowie zaplątali się na swój mały, ludzki sposób. Przenosimy się w czasy splendoru cesarskiego pałacu i wielkich polowań Goringa, poznajemy tragiczną historię białowieskich Żydów i mroczny czas masowych egzekucji. A wszystko to z perspektywy świadków, w których relacjach ta sama historia nabiera innych barw i innego kształtu.

Czy "Białowieża szeptem" to reportaż? Tak, na pewno. Choć mnie kusi nawet worek z realizmem magicznym.. To książka o ludziach, miejscach, historii. Ale przede wszystkim o tym, jak ważne jest pamiętanie.

3 komentarze:

  1. Przeczytam zapewne. 12razy byłam w Białowieży. Choć zazwyczaj nocujemy w Teremiskach (wczeswcze w Michałowie) Książki nie czytałam, ale teraz na pewno. :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. A o Simonie oczywiście czytaliśmy, w przyszłym roku mamy w planie wizytę w Dziedzince. I spacer wokół. ;-)

    OdpowiedzUsuń

TOP