28 września

Bieszczady jesienią. Przez połoniny


Bieszczady jesienią


O Bieszczadach łatwiej niż słowem mówi się obrazami. Trzeba być nie lada mistrzem, żeby słowem oddać piękno bieszczadzkich połonin i niepowtarzalny klimat tych gór. Niektórym się udało, ja nawet nie będę próbować. Mam dla Was relację z wycieczki przez połoniny i kilka obrazów, które nawet w połowie nie są tak piękne, jak Bieszczady u progu jesieni.


Pamiętacie zimową wyprawę w Bieszczady? Rozbudziła we mnie tylko tęsknotę za połoninami. I gdy tylko usłyszałam, że pierwsze listki na bukach już się pozłociły, a trawy na połoninach i borówczyska rudzieją, wróciłam. Tym razem do Wetliny.

Przyjechaliśmy późnym popołudniem. Słońce nawet letnio przypiekało, woda w Wetlince przyjemnie szumiała, a my wyruszyliśmy na spotkanie z dawno niewidzianymi przyjaciółmi z bieszczadzkich talerzy - naleśnikiem gigantem i gorącymi proziakami. Górskie wędrówki zostawiliśmy sobie na kolejny dzień.

A rano, zamiast złotych liści i widoków, hen! po kres świata - na świat opadła mgła biała jak mleko. Ze Starego Sioła do przełęczy Orłowicza wspinaliśmy się wśród krajobrazu żywcem wyjętego z irlandzkich opowieści o elfach. Welon mgły sączył się między pniami świętych buków, a z liści kapało. Liczyliśmy, że ponad granicą lasu uda nam się dojrzeć coś ponad czubek własnego nosa. Niestety, na przełęczy nie było lepiej. Do mgły doszedł silny wiatr, który napędzał kolejne kłęby chmur.

Bieszczady jesienią

 
Postanowiliśmy podreptać na Smerek, właściwie tylko po to, żeby się przejść. Widoków nie było żadnych i choć było bajkowo - jak zawsze w Bieszczadach - mruczałam pod nosem wszystkie znane mi pogodowe zaklęcia. I zostałam wysłuchana!
 
Bieszczady jesienią

Nagle coś mnie w oczy zakoliło. Spojrzałam w górę. Słońce? Bardzo nieśmiało, jak blada lampka za grubą firanką pokazała się słoneczna tarcza. A i wokół nas jakby się trochę przejaśniło. Zafalowało rude morze traw i już wiedziałam, że uda nam się zobaczyć wytęsknione połoniny.

Bieszczady jesienią

Bieszczady jesienią

Ruszyliśmy w stronę Połoniny Wetlińskiej. Nie byłam tam ładnych kilka (...a może naście?) lat. Słońce coraz śmielej wyglądało zza chmur, turystów najwidoczniej odstraszyła nieciekawa pogoda, zatem wędrowało nam się całkiem przyjemnie. Stan ten utwierdzała moja ulubiona cecha Bieszczad i większości Beskidów - jak się człowiek już wdrapie to może sobie iść i iść górami, bez wielkiej zmiany wysokości. Takie góry lubię!

Bieszczady jesienią


Bieszczady jesienią


Minęliśmy pokryty grehotami grzebień Roha, Przełęcz Srebrzystą i najwyższy dostępny dla turystów wierzchołek Połoniny Wetlińskiej - Osadzki Wierch. Dotarliśmy do Chatki Puchatka. Po trwającej kilkanaście lat batalii schronisko przejął Bieszczadzki Park Narodowy. I choć przyszłość schroniska jest niepewna, jak na razie  nadal można się w niej zagrzać, zjeść i napić gorącej herbaty z dodatkami tylko dla dorosłych.

Bieszczady jesienią

Od Chatki pogoda poprawiła się do tego stopnia, że postanawiamy zdjąć kurtki, bluzy i cały pół zimowy asortyment, który mamy na sobie. Przed nami wyłania się Połonina Caryńska, w całym swoim pięknie. I uwierzcie mi, wołała mnie!
Docieramy do Berehów Górnych. Z jednej strony - dopiero południe, z drugiej mamy już trochę kilometrów w nogach. Ale tej pogody tak szkoda na doliny! Obowiązkowo odwiedzamy cmentarz w Berehach i wracamy na czerwony szlak w kierunku Połoniny Caryńskiej.

Oj, jak źle się znów idzie pod górę! Chyba nie byłam psychicznie gotowa na kolejną wspinaczkę w tym dniu. Ale gdy tylko dotarliśmy na pierwszy wierzchołek Połoniny Caryńskiej, zmęczenie ustąpiło miejsca zachwytowi. 

Bieszczady jesienią

Bieszczady jesienią


Z każdym krokiem jest piękniej, bardziej bieszczadzko i tylko chciałoby się tak iść w nieskończoność. Docieramy do świerka, który stał się naszą niechlubną linią mety w styczniu i rozpoczynamy schodzenie. Droga przez las to już teraz formalność. Docieramy do Ustrzyk Górnych. Zdobyliśmy dziś trzy szczyty, pokonaliśmy około 25 km.

4 komentarze:

  1. Takie głupie pytanie: jak poruszać się poboczem drogi idąc po grani? ;)
    Ps. Pięknie tam!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja nadal nie jestem do Bieszczad przekonana...

    OdpowiedzUsuń
  3. No właśnie, ta pogoda. A widoki jednak i tak lepsze w Karpatach/Tatrach. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Chociaż w polskich górach bywam co najmniej kilka razy w roku, to w Bieszczady jeszcze udało mi się trafić. Musze to koniecznie zmienić.

    OdpowiedzUsuń

TOP