Co sprawia, że ludna wieś znika? Że budynki zjada las, a po tętniącym życiem miejscu pozostają tylko zdziczałe jabłonie i kurz na drodze? Oczywiście historia. Spokojne wsie w Beskidzie Niskim miały tego pecha, że wpadły w sam środek niestrudzonych żaren historii. Odnaleźliśmy dwie spośród licznych, tętniących niegdyś życiem miejscowości. Poznajcie Nieznajową i Świerzową Ruską - opuszczone wsie Beskidu Niskiego.
Na wschód i na zachód, czyli dlaczego łemkowskie wsie przestały istnieć
Nie sposób poznawać Beskidu Niskiego nie znając choćby pobieżnie jego dziejów, szczególnie tych najnowszych. Przed II wojną światową był to naprawdę bardzo ludny region. Od XVI w. w niewysokie góry przybywali osadnicy- polscy, ruscy, wołoscy, słowaccy i Bóg wie jeszcze jacy. Z tego tygla ludów i narodów ukształtowali się w toku wieków ludzie, których świat poznał jako Łemków, natomiast oni sami mówili o sobie Rusini, Rusnacy lub po prostu tutejsi. Po II wojnie światowej zostali uznani za Ukraińców (choć w samych szeregach Łemków świadomość etniczna i narodowa była różna i można powiedzieć, że kształtuje się nadal). Łemkowie musieli opuścić ojcowiznę. Pierwsi wyjechali do Związku Radzickiego w 1945 r. mniej lub bardziej dobrowolnie, kolejni zostali przesiedleni w 1947 r. w ramach Akcji Wisła na Ziemie Odzyskane. W Beskidzie Niskim pozostaly puste wsie, które powoli zaczęły zapełniać się nowymi osadnikami. Ale nie wszystkie. Były takie, w których nikt już mieszkać nie zamierzał, choćby Nieznajowa i Świerzowa Ruska. I do nich się dziś udamy.
Nieznajowa
Wędrówkę zaczynamy nieopodal cerkwi w Wołowcu. Żółte szlaki wiodą nas najpierw szutrową drogą (na której miałam przyjemność spotkać pierwszą w życiu żywą żmiję). Dochodzimy do ostatnich zabudowań Wołowca i oto przed nami pierwszy tego dnia bród na rzece Zawoi. Pokonujemy go suchą stopą zachwyceni własnym sprytem (o naiwni!). Teraz wędrujemy polną drogą, wśród zielonych łąk i łagodnych wzgórz. Słonce mocno przygrzewa, a na ciepłych powietrznych prądach krąży nam nad głowami orlik krzykliwy, ptasi symbol tych ziem.
Nie uchodzimy daleko, a przed nami kolejny bród. I tu poszło nam wcale nieźle, ale po przekroczeniu granic Magurskiego Parku Narodowego Zawoja staje nam na drodze kolejny raz, są pierwsze ofiary w butach. Już wiemy, że suchą stopą do Nieznajowej nikt z nas nie dotrze. Po wyjściu z lasu otwiera się przed nami szeroka, zielona trawą przestrzeń z ostatnimi kwitnącymi w tym roku jabłoniami. Zauważamy krzyże. Pierwsze kamienne krzyże porzucone w tej falującej zieloności. Jesteśmy we wsi.
Nieznajowa, niegdyś ludna osada, słynęła z wielkich jarmarków, odbywających się trzy razy w roku. Opustoszała gdy jej mieszkańcy w 1945 r. wyjechali do ZSRR. Co pozostało? Oprócz przydrożnych krzyży zachował się cmentarz z kilkunastoma rzeźbami i kamień w miejscu, w którym niegdyś stała cerkiew (zawaliła się w 1964 r.).
Kolejny raz przechodzimy przez Zawoję, która nieopodal łączy się z Wisłoką. Tuż za chatką studencką PTTK, na rozstaju dróg stoją samotne, drewniane drzwi. To wejście do wsi, tej nieistniejącej. Niestety nikomu nie uda się ich już otworzyć.
Wracamy do Wołowca tą samą drogą, ale z Nieznajowej można wyruszyć w dalszą drogę, do Radocyny albo dalej, do Świątkowej Małej.
Świerzowa Ruska
Przygodę zaczynamy w miejscu, gdzie kończą się ostatnie zabudowania wsi Świątkowa Wielka. Znów idziemy dość szeroką drogą, mijamy granicę Magurskiego Parku Narodowego. I moglibyśmy sobie tak wędrować niczym każdą inną górską doliną, gdyby nie figura Świętej Rodziny stojąca w gęstwinie roślin, tuż przy szlaku, tak niepasująca do tej dziczy.
Obok znajdują się schody z belek, wiodące na niewielkie wzniesienie. Pierwsze w oczy rzucają się kamienne krzyże do połowy ukryte w wybujałaych chabrach i pędach barwinka. To cerkiwsko, a jedynym śladem po świątyni jest samotna bania, która jakimś cudem ostała się w miejscu, gdzie kiedyś górowała nad wsią.
To, co pozostało z ludnej wsi (365 mieszkańców w 1921 r.) podobnie jak Nieznajowa opuszczonej w 1945 r., to przydrożne kapliczki i ten cmentarz. Idąc dalej drogą można dotrzeć do Bartnego, my znów wracamy po własnych śladach.
Informacje praktyczne:
W Magurskim Parku narodowym od 1 maja do 30 września obowiązują bilety wstępu na szlaki, które można kupić w siedzibie Parku albo smsem (więcej na stronie Parku)
Jeśli macie ochotę na więcej beskidzkich tematów koniecznie zajrzyjcie na blog prowadzony przez Kasię i Kamila Magurskie Wyprawy. To niekończące się źródło inspiracji i kopalnia pomysłów. Dzięki za Świerzową!
A jeśli chcecie odnaleźć jeszcze jedną nieistniejącą wieś, zajrzyjcie do wpisu o bieszczadzkiej wsi Tworylne
O najpiękniejszych cerkwiach w Beskidzie Niskim poczytacie tutaj
O najpiękniejszych cerkwiach w Beskidzie Niskim poczytacie tutaj
Byłem dwukrotnie w Beskidzie Niskim. Raz przez cały tydzień. I mało jest piękniejszych miejsc w Polsce. Natomiast te opłaty w Parkach Narodowych, to jakaś czysta paranoja.
OdpowiedzUsuńpotrzebne choćby na... wywóz śmieci. Ja mam swoje zawsze w plecaku, ale nie tylko ja tamtejszymi szlakami wędruję, potrzebne na utrzymanie dróg,oznaczenia szlaków - doprawdy kilka złociszy to nie wygórowana cena.
UsuńDziękujemy za rekomendację :)
OdpowiedzUsuńCieszymy się, że ktoś dostrzega pasję, z jaką staramy się pisać. Lato sprzyja dalekim wyprawom, więc z pewnością tematów nie zabraknie :)
Pozdrawiamy :)
Widzę, że tu nasze drogi się prawie skrzyżowały. Okolice Wołowca i niegdysiejszego Czarnego bardzo nas urzekły. Przez jedną noc byliśmy jedynymi mieszkańcami w Czarnem. Poranna zaduma przy porannej kawie z widokiem na cmentarz, który sam jeden się tam ostał. Rozumiem teraz Stasiuka, że akurat w tym miejscu się zaszył.
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy, E&T z multivan-multifun