W
mieście, którego nazwiska nie powiem,(…)
Było
trzy karczmy, bram cztery ułomki,
Klasztorów
dziewięć i gdzieniegdzie domki.
Te
wersy pochodzą z Monachomachii Ignacego Krasickiego. Czy
dotyczą Przemyśla? Pewności nie ma, ale można podejrzewać, że
tak. Choć dziś klasztorów jest już dwadzieścia pięć, a i knajp
trochę przybyło, w Przemyślu podróż w czasie o kilka wieków nie
sprawi nikomu trudności. Najpierw trzeba jednak do grodu nad Sanem
odbyć podróż w przestrzeni. Czy warto? Jeśli tysiąc obiektów
wpisanych na listę zabytków Was nie przekonuje przedstawiam siedem
kolejnych powodów, dla których trzeba odwiedzić miasto z
niedźwiedziem w herbie.
1. Świątynie trzech wyznań
Przemyśl
był (i nadal jest) miastem wielu kultur. Obok siebie funkcjonowały
kościoły rzymskokatolickie, greckokatolickie, synagogi i cerkwie
prawosławne. Niewątpliwie na szczególną uwagę zasługuje
archikatedra rzymskokatolicka pw.
Wniebowzięcia NMP i św. Jana Chrzciciela z
wolnostojącą
71- metrową wieżą (na której znajduje się doskonały
punkt
widokowy). We wnętrzu
świątyni warto zwrócić
uwagę na cudowną
alabastrową
figurę
tzw. Matki Boskiej
Jackowej
w jednym z bocznych ołtarzy. Według legendy została
wywieziona w 1240 r. przez
św. Jacka
z Kijowa w obliczu
tatarskiego najazdu na miasto.
W
rzeczywistości powstała
kilka wieków później. W archikatedrze dla zwiedzających
udostępniono podziemia, w których spoczywają biskupi przemyscy.
Widok na archikatedrę rzymskokatolicką ze schodów archikatedry grekokatolickiej |
Kościół
Franciszkanów pw. św. Marii Magdaleny zachwyca fasadą i licznymi
freskami we wnętrzu. Tu znajdują się aż dwa cudowne obrazy, XVII-
wieczny wizerunek Chrystusa Miłosiernego oraz obraz Matki Boskiej
Niepokalanej.
Nad
franciszkanami, na wzniesieniu znajduje się klasztor karmelitów i
kościół pw. św. Teresy, a poniżej archikatedra grekokatolicka
umieszczona w dawnym kościele jezuitów. Na Zasaniu wznosi się
ciekawy kościół Salezjanów (z wieżą do złudzenia
przypominająca tę z kościoła mariackiego w Krakowie), a tuż obok
cerkiew i klasztor bazylianów pw. Matki Bożej Bolesnej.
Cerkiew pw. MB Bolesnej, w tle kościół Salezjanów |
Macie dość?
A to jeszcze nie wszystko. Są i reformaci, i karmelitanki. Jest
cerkiew prawosławna przy ul. Wilczańskiej. Spacer od świątyni do
świątyni zająłby cały dzień i spowodował niemały mętlik w
głowie. Dlatego polecam dawkować sobie te kościoły ostrożnie.
Generalnie funkcjonuje tu pewne prawo: Jeśli będąc w Przemyślu
wykonasz zdjęcie, prawdopodobieństwo zawarcia w kadrze minimum
trzech kościołów jest bliskie 100 %.
Wodok ze Wzgórza Zamkowego |
2. Muzeum Dzwonów i Fajek
To
muzeum nietypowe, poczynając od miejsca, w którym jest
zlokalizowane a na ekspozycji kończąc. Biała, barokowa wieża
powstała jako dzwonnica dla nowej katedry greckokatolickiej.
Świątynia nigdy nie została zbudowana, natomiast wieża pełni
swoją rolę, na ośmiu kondygnacjach gromadząc i dzwony i fajki. No
właśnie, dlaczego dzwony i fajki? Wbrew pozorom nieprzypadkowo.
Zarówno fajkarstwo jak i ludwisarstwo to dla Przemyśla „rzemiosła
narodowe”, mające bardzo długą tradycję. W pobliskim Ostrowie
działa Odlewnia Dzwonów Felczyńskich, rodziny, która zajmowała
się ludwisarstwem praktycznie nieprzerwanie od 1808 r.
Natomiast
fajki pojawiły się w Przemyślu wraz z pewnym Czechem- Wincentym
Swobodą w l. 70. XIX wieku. Przemyślanom tak się rzemiosło
fajkowe spodobało, że stworzyli nawet unikalny model fajki
przemyskiej. Zwiedzając muzeum poznajemy rozmaitość fajek, sposób
ich wytwarzania i historię. Urzeka zwłaszcza gablota poświęcona
fajkom wydobytym z obiektów Twierdzy Przemyśl.
Bardziej spodobała
mi się tematyka dzwonowa. Sam sposób powstawania dzwonu i związane
z nim przesądy sprawiają, że w zawodzie ludwisarza, tak jak
niegdyś kowala, dopatrzeć się można czegoś magicznego, Sacrum. A
z tarasu widokowego można popatrzeć na miasto.
3. Panorama ze wzgórza Zniesienie
Jeśli
wierzyć legendzie nazwa górującego nad Przemyślem wzgórza wzięła
się od rozbicia (zniesienia) w tym miejscu zagonu tatarskiego i
ocalenia miasta. Wodza najeźdźców miano pochować w usypanym ku
jego czci kopcu, noszącym miano Kopca Tatarskiego. Ale jakie było
rzeczywiste przeznaczenie kopca? Być może istniała tu świątynia
pogańska (odkryto korzenie drzewa rosnącego na wierzchołku i ślady
ofiar). Może kopiec jest nie tak dalekim kuzynem naszego
krakowskiego Kopca Kraka?
Na
Zniesienie trzeba przyjść, przede wszystkim dla cudownej panoramy z
Kopca Tatarskiego. U stóp mamy cały Przemyśl, Góry Sanocko-
Turczańskie, a daleko na horyzoncie magiczne Bieszczady.
4. Klimat miasta
Długo
zastanawiałam się nad tytułem dla tego punktu. Ładne położenie,
zachowany układ urbanistyczny czy nostalgia za CK Monarchią?
Wszystko to zawiera się w najogólniejszym z możliwych
stwierdzeniu: Przemyśl ma klimat. Na miasto można patrzeć jako na
całość. - spójną architektonicznie i wizualnie. Po Przemyślu
można chodzić stromymi brukowanymi uliczkami w górę i w dół, aż
do bólu nóg. Można podziwiać panoramę miasta z czterech
doskonałych punktów widokowych (do wspomnianych wyżej miejsc
dochodzi panorama ze Wzgórza Zamkowego). Można odkrywać zaułki,
bramy, podziwiać fasady. Snuć się po podcieniach, posiedzieć na
rynku obok wojaka Szwejka. Duch Galicji cały czas gdzieś tu sobie
krąży.
Podcienia w Rynku |
Ulica Zamkowa |
Ulica Władycze |
5. Muzeum Archidiecezjalne
Znowu
muzeum? I w dodatku sakralne? Nie marudźcie. To miejsce jest
zupełnie wyjątkowe. Chociaż nie znajdziecie tu multimedialnych
ekranów a jedynie eksponaty w gablotach, warto przestąpić jego
progi. Choćby po to, by zobaczyć pierścień biskupa Mikołaja,
tzw. pierścień położnic, który, jak głosi tradycja od XV wieku
pożyczały od biskupa rodzące kobiety, by rozwiązanie było
lekkie. Albo ornaty uszyte z chorągwi zdobytych na Turkach pod
Wiedniem, różaniec z chleba przywieziony z Syberii czy sarmackie
portrety trumienne. Mnie najbardziej urzekła postać naszego
Przewodnika, dyrektora Muzeum, ks. Marka Wojnarowskiego. Ksiądz o
powierzonych jego opiece eksponatach wie wszystko, a co
najważniejsze, potrafi opowiadać o nich tak, że nie trzeba niczego
dotykać i naciskać, żeby poczuć historię.
6. Twierdza Przemyśl
Na
początek anegdota: Gdy minister skarbu Austro-Węgier chciał
rozliczyć generała odpowiedzialnego za budowę Twierdzy Przemyśl z
wydatków, ten miał powiedzieć: Ile wydałem, tyle wydałem, a kto
mi nie wierzy, niech mnie w d... pocałuje. Sam cesarz Franciszek
Józef odpowiedział krótko: Ja mu wierzę!
Faktem
jest, że twierdza Przemyśl, potężny pierścień fortów
artyleryjskich wokół miasta, powstający już od l. 50. XIX w.
pochłonęła ogrom funduszy. Ale już we wrześniu 1914 r.
Austro-Węgry miały okazję przekonać się o zasadności wydanych
pieniędzy. Gdy wojska rosyjskie przystąpiły do oblężenia, atak
odparto ze stosunkowo niewielkimi stratami. Drugie oblężenie, które
rozpoczęło się już 5 listopada 1914 r. trwało 173 dni i
zakończyło się sukcesem Rosjan. Forty częściowo wysadzono,
zapasy żywności utopiono w Sanie i twierdzę poddano. W 1915 r.
została odbita przez Austro-Węgry. I na tym się jej wojenna historia kończy.
Fort XVII |
W
l. 20. i 30. po okolicy krążyła opowieść o zapomnianym
rosyjskim jeńcu pozostawionym w lochu po wycofaniu się wojsk,
któremu udało się przeżyć w ciemności 8 lat. Wkrótce po
odnalezieniu umarł.
Dziś
można oglądać to, co z twierdzy zostało. Najciekawszy i
udostępniony do zwiedzania jest fort Salis Soglio. My mieliśmy
jedynie okazje zobaczyć fragmenty fortu Zniesienie oraz fortu XVII.
W ich pobliżu, przy ul. Przemysława znajduje się kompleks
cmentarzy wojennych wszystkich walczących armii, który trzeba
odwiedzić. Polecam Wam także wystawę w gmachu głównym Muzeum
Narodowego Ziemi Przemyskiej. Na ostatnim piętrze w ciekawy sposób
przedstawiono historię twierdzy, jej wojennych losów, zgromadzono
pamiątki odnalezione w ruinach.
Wystawa w Muzeum Narodowym Ziemi Przemyskiej |
7. Lody z Fiore
Przed
moim wyjazdem mój przyjaciel-przemyślanin powiedział, że dla
lodów z cukierni Fiore przy ul. Kazimierza Wielkiego jest zawsze
gotów wsiąść do pociągu do Przemyśla. Od momentu, w którym
spróbowałam tych o smaku sernika z pomarańczami ja też jestem
gotowa. Fiore to kultowy lokal na deser i kawę, o każdej porze dnia
pękający w szwach. Bardzo go przemyślanom zazdroszczę.
I
jeszcze kulinarny
bonus dla wszystkich miłośników tradycyjnej, dobrej kuchni.
Podczas pobytu odwiedziliśmy dwa lokale szczycące się serwowaniem
kuchni
galicyjskiej.
Pierwszy to Melduję
Posłusznie,
który klimatem nawiązuje do kart powieści Haška
o pewnym
dzielnym
wojaku. W piwnicznych wnętrzach
przyjemnie
się siedzi nad
kufelkiem piwa, chlubą
Austro-Węgier
i zupą z gwoździa. A dla tych stęsknionych za duchem
CK
Monarchii
w jej eleganckim wydaniu
polecam lokal o tej samej nazwie. We wnętrzach
zabytkowej
willi
odtworzono wystój przedwojennego
mieszkania.
Serwowana
tam maczanka i gołąbki ziemniaczane śnią
mi się do
tej pory.
Słyszałam już od kilku osób o kawiarni Fiore, będzie to mój obowiązkowy punkt podczas zwiedzania Przemyśla. Wycieczki zazdroszczę, u nas Przemyśl do tej pory zawsze jest przejazdem.
OdpowiedzUsuńMuzeum Dzwonów i Fajek już mi się podoba. W ogóle Przemyśl to takie miasto - perełka.
OdpowiedzUsuńJak podobał Ci się dworzec?
Dworzec jest piękny, tam to dopiero Duch Galicji krąży :)
UsuńNigdy nie byłam w Przemyślu, ale już pierwszymi argumentami poczułam się w pełni zachęcona. Nawet się nie spodziewałam, że kryje w sobie takie wspaniałości i w dodatku jest tak pięknie położony. Będę musiała odwiedzić :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko!
Czytając twój post wróciłam wspomnieniami do Przemyśla.
OdpowiedzUsuńTo piękne miasto.
Pozdrawiam bardzo serdecznie:)*
Wspaniały post, a z takimi opisami tylko wędrować po Przemyślu, który jest bardzo ciekawym miastem. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWidzę, że warto odwiedzić Przemyśl. Szkoda, że mam tak daleko. Piękne miejsca i no ta Twoja zachęta kulinarna.
OdpowiedzUsuńSpróbowałabym takiej zupy z gwoździa, gołąbki ziemniaczane tez brzmią interesująco :)
OdpowiedzUsuńJa czasem gotuję zupy na "kiju"...
Podałaś milion powodów, żeby odwiedzić Przemyśl. Każdy ciekawszy od poprzedniego. Przemyślę je :).
OdpowiedzUsuńswego czasu często bywałam w Przemyślu, ale ostatnio byłam w nim kilka lat temu, czego bardzo żałuję. to chyba moje ulubione podkarpackie miasto, takie z prawdziwego zdarzenia, w którym czuć właśnie jeszcze tę atmosferę CK Monarchii. ale taką prawdziwą, naturalną, autentyczną a nie stworzoną pod turystów.
OdpowiedzUsuńaleeeee o lodach z Fiore, przyznaję, nigdy nie słyszałam!
Bardzo lubię Przemyśl właśnie za ten klimat I różnorodność, które świetnie przedstawiłaś. Zabrakło mi jedynie zdjęcia dworca, bo przeciez nie jest to zwykły dworzec ;)Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńW Przemyślu byłem bardzo dawno. Ponowną wizytę planuję już od 5 lat, jak widać bezskutecznie. Ale w tym roku na pewno pojadę i dlatego dziękuję za tak fajny opis :-)
OdpowiedzUsuń