04 listopada

Góry Sowie. Na tropie Tajemnicy


Góry Sowie

Dzikie, leśne ostępy. Zapadłe sztolnie skrywające skarby. Morza mgieł o świcie i nocne pohukiwania sów. To skojarzenia, które pojawiły się jako pierwsze, gdy usłyszałam propozycję dwudniowego wypadu w Góry Sowie. Już w nazwie pasma jest jakiś przedsmak tajemnicy, prawda? Czy udało nam się ją odkryć?


Ku Wielkiej Sowie




Do Rzeczki koło Walimia, naszej kwatery głównej dotarliśmy późnym popołudniem, gdyż na dłużej zatrzymaliśmy się w Świdnicy i Zagórzu Śląskim. Jako że do zachodu słońca zostało trochę czasu, postanowiliśmy jeszcze dziś zdobyć Wielką Sowę, najwyższy szczyt całego pasma Gór Sowich (1015 m n.p.m.). Marszrutę zaczynamy z Przełęczy Sokolej. W pierwszym etapie czerwony szlak wiedzie ostro w górę, ale nie zrażamy się. I słusznie, bo już po około 10 minutach docieramy do Orła, pierwszego schroniska na naszej trasie. Zgodnie stwierdzamy, że odpoczynek nam się jeszcze nie należy, dlatego tylko przybijamy pieczątki, chwilę podziwiamy widoki i ruszamy w dalszą drogę. 
 

Góry Sowie
Schronisko Orzeł


Mijamy pomnik poświęcony Karlowi Wiesenowi. To ciekawa postać, wielki miłośnik Gór Sowich, inicjator budowy pierwszej wieży widokowej na szczycie, przewodniczący Towarzystwa Sowiogórskiego. Dzięki niemu powstało schronisko Sowa. Zakupił on ziemię tuż pod szczytem i oddał ją z przeznaczeniem na budowę schroniska. W 1897 r. obiekt został udostępniony zwiedzającym. I my przestępujemy jego gościnne progi. I tym razem nie rozsiadamy się na długo, gdyż do szczytu zostało nam nieco ponad kilometr. Łącznie po około 45 minutach niespiesznego marszu stajemy na szczycie Wielkiej Sowy

Góry Sowie
Na Wielkiej Sowie


>>Zobacz także: Śnieżnik wzięty, czyli wielka majowa wyrypa

Nie mamy wątpliwości, że dotarliśmy do celu, a to za sprawą białej wieży - symbolu Wielkiej Sowy i całego pasma. Ta 25 metrowa budowla, wzniesiona w 1905 r. nazwana została ku czci kanclerza Bismarcka. Dziś nosi imię Mieczysława Orłowicza i nadal pełni funkcję tarasu widokowego. Pogoda nam sprzyja. Widzimy i Śnieżkę, i Masyw Śnieżnika, Nową Rudę, Świdnicę, a nawet Ślężę. Jest tak pięknie, że schodzimy dopiero gdy zaczyna zmierzchać. Wracamy tą sama trasą i choć uważam to za marnotrawstwo nóg i widoków, nie mamy wyboru. Jeśli będziecie mieć więcej czasu, wybierzcie żółty szlak na Małą Sowę i dalej do Walimia.


Góry Sowie
Na czerwonym szlaku




W tym miejscu muszę Wam polecić pewien lokal, który zawsze mam przed oczami, gdy wracam wspomnieniami w Góry Sowie. To Szyprówka - Chata Pod Sową. Spędziliśmy tu cudowne wieczory przy piwie i zupie czosnkowej o wdzięcznej nazwie „Postrach Wampira” (chroniła bardzo skutecznie). Z tarasu gapiliśmy się na góry, a gdy robiło się zimno, uciekaliśmy do wnętrza - przytulnego, kominkowego, rodzinnego. Wychodziliśmy późną nocą, z rumieńcami na policzkach, zachwyceni, szczęśliwi.



Riese. We wnętrzu Olbrzyma




Podziemne Miasto Osówka
Budowle naziemne Osówki
Najwyższy punkt Gór Sowich za nami, w poszukiwaniu skarbów i tajemnic musimy zejść do podziemi. Kiedyś zaczytywałam się w książkach Joanny Lamparskiej, dlatego będąc w Górach Sowich nie mo na własne oczy nie zobaczyć tego, co spędza sen z powiek poszukiwaczom skarbów i tropicielom zagadek. Riese. Olbrzym. Kompleks sztolni wydrążonych w zboczach gór, tajna budowa III Rzeszy, obrośnięta legendami. Na pierwszy ogień wybieramy jedną z siedmiu odkrytych sztolni (z których jedynie cztery są udostępnione do zwiedzania) - Podziemne Miasto Osówka koło Głuszycy. Z Rzeczki wyruszamy czerwonym szlakiem. Już po kilkuset metrach dobiega nas beczenie. Najpierw ciche i nieśmiałe, potem coraz głośniejsze. Niesie się po łąkach, odbija echem od zielonych hal. Ciekawskie stado owieczek rozbeczało się na całą okolicę. Mieliśmy nadzieję na spotkanie z muflonem, przedstawicielem dzikich owiec zamieszkującym dość licznie Góry Sowie, musimy się jednak zadowolić jego sympatycznymi, udomowionymi koleżankami.


Szlak jest przyjemny, okolica ładna. Po około czterech kilometrach zmieniamy czerwień na czerń. Las gęstnieje, ścieżka stromo biegnie w dół, pojawiają się pierwsze betonowe konstrukcje. Docieramy do szerokiej, leśnej drogi i wreszcie do przeszklonego pawilonu. W kasie kupujemy bilety, zakładamy kaski na głowy (sądząc po stanie ich wierzchniej strony - przydadzą się) i grzecznie czekamy na Pana Przewodnika. Niepozorne wejście, niewielki otwór w zboczu niewielkiej góry. Nie do pomyślenia, że skrywa kompleks, który przez swoje rozmiary został nazwany Olbrzymem. Przekraczamy bramę i znajdujemy się w obetonowanej hali. Jest zimno, mokro i ciemno.


Tajemnicze Podziemne Miasto Osówka
Tajemnicze Podziemne Miasto Osówka



Czym jest Riese? W jakim celu powstały te kilometry korytarzy, z których nie zbadano nawet ćwierci? Ha, odpowiedzi będzie pewnie tyle, ilu odpowiadających. Główna Kwatera Hitlera, schrony przeciwatomowe, fabryki broni a może tajne laboratoria? Faktem jest, że nie odnaleziono żadnej dokumentacji, żadnych planów Riese. Możemy się tylko domyślać, że budowa tak dobrze strzeżona i tak znakomicie ukryta miała znaczenie priorytetowe. O Riese napisano tomy, powstało mnóstwo teorii spiskowych, prac naukowych, mitów i podsumowań. A nadal tak naprawdę nie wiemy nic.



Tajemnicze Podziemne Miasto Osówka
Wyjście ze sztolni
Po ponad godzinie i 1700 metrach wędrówki korytarzami wychodzimy na powierzchnię. Podążamy za czarnym szlakiem i po kilkunastu minutach docieramy do Sztolni Walimskich - kompleksu „Rzeczka”. Choć udostępniono tu jedynie 500 m korytarzy, a wiele ścian kończy się potężnymi zawałami, o tym kompleksie mówi się, że jest kluczem do całego Riese. Zaczynamy od prawie całkowicie wykończonej, betonowej wartowni, w której zgromadzono militaria z okresu II wojny światowej. Betonowe hale „Rzeczki” są jeszcze bardziej imponujące. Wyobraźcie sobie wykute w skale pomieszczenie o długości 100 m i 10 m wysokości!

>>Zobacz także:Pogórze i Góry Kaczawskie dla początkujących

Kto wykonał taką pracę? Oczywiście robotnicy przymusowi - jeńcy wojenni, więźniowie pobliskiego obozu Gross Rosen. Nie wiadomo, ilu z nich straciło życie przy tej morderczej pracy. W podziemiach na jednej ze ścian wyrobiska utworzono instalację poświęconą ich pamięci. W sztolniach walimskich także spędzamy godzinę. Na zwiedzenie kompleksu Włodarz dziś już nie starczy nam czasu. Wracamy do Rzeczki, a wieczór tradycyjnie spędzamy w Szyprówce.



Nie było mgieł, zamiast sów spotkaliśmy wszędobylskie owce, tajemnice Gór Sowich pozostały nieodkryte. Ale chyba nikt nie ma wątpliwości, że warto tu przyjechać?


Garść praktycznych wskazówek




Do Rzeczki, która jest naprawdę dobrą bazą wypadową i w góry i do sztolni, można dojechać z Wałbrzycha komunikacją miejską - linią nr 5, niestety bardzo rzadko kursującą. Do Walimia jeżdżą także busy ze Świdnicy. Ze znalezieniem noclegu nikt nie powinien mieć problemu, choć nie wiem, czy po sensacyjnym odkryciu Złotego Pociągu nic się nie zmieniło.

Zwiedzanie sztolni jest możliwe tylko z przewodnikiem. Pamiętajcie o ciepłym okryciu, przy 6 °C można porządnie zmarznąć.


Więcej zdjęć z Gór Sowich i nie tylko znajdziecie na fotoblogu mojego Przyjaciela z Dolnego Śląska Zeref fotoblog

8 komentarzy:

  1. Przeczytałam jednym tchem Twój post. Nie wiem czemu, ale ciągle nie mogę tam dotrzeć:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :) Musisz dotrzeć, bo Góry Sowie są naprawdę warte odwiedzenia. Nie wspominając ile atrakcji jest w bardzo bliskiej okolicy. Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Podziemia i tajemnice Gór Sowich nie nęcą mnie zbytnio, wolę to, co na wierzchu i wysoko:) To jedno z moich ulubionych pasm górskich na Dolnym Śląsku, bywamy w okolicy Sowy kilka razy w roku; jest tu tyle szlaków, że trudno sie nimi znudzić.
    Knajpę zapisuję:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się, na uwagę zasługują także sąsiednie pasma- Góry Bardzkie, Wałbrzyskie, Kamienne. Może nie najwyższe, ale przepiękne. Pozdrawiam

      Usuń
  3. Ach, knajpę znam, oczywiście, nie doczytałam:(
    :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękny wypad.
    Stale w moim planie, ale zawsze odkładane "na resztę życia". znaczy byłem lata temu, ale to nie to samo, co dziś uzbrojony w większą wiedzę i doświadczenie.

    Na moje oko teza o Riesa jako o kompleksie kwater wydaje się sensowna, gdyby chodziło o kompleks przemysłowy musiała by być silniej rozwinięta infrastruktura drogowa i energetyczna.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja się naczytałam książek i dlatego za mną tak te Góry Sowie chodziły. Wydaje mi się, że to co jest najważniejsze jest nadal ukryte, a to co zostawiono, być może miało Rosjanom wpaść w ręce, żeby już głębiej nie grzebali

    OdpowiedzUsuń
  6. Dopiero w ubiegłym roku dotarłem do Gór Sowich, przy okazji przejścia Głównego Szlaku Sudeckiego, ale czułem się w nich jak w domu. Ciut przypominały mi Beskid Śląski, z uwagi na dużą ilość schronisk i tras widokowych.

    OdpowiedzUsuń

TOP