09 października

Lublin na talerzu.Trzy zachwycające miejsca (i lodowy bonus)


Chciałam Wam wrzucić szybki poradnik na udany jesienny weekend w Lublinie i taki post na pewno powstanie w najbliższym czasie. Tymczasem Lublin zaskoczył mnie przede wszystkim kulinarnie. Wiem, że spore grono z Was to prawdziwe łakomczuchy :) Dla Was jest ten post.


1. Pub regionalny Święty Michał


Ogromny wybór piw regionalnych, także w wersji degustacyjnej. Ale to nie złoty trunek przywiódł mnie w progi Michała. Zakochałam się od pierwszego wejrzenia w ich wersji cebularzy. A musicie wiedzieć, że cebularz dla Lublina jest tym, czym dla Krakowa słynny obwarzanek. Cebularz, ciasto drożdżowe z cebulą i makiem wywodzi się z XIX - wiecznej kuchni żydowskiej. Kupicie go w niektórych piekarniach. Natomiast w Pubie Święty Michał wymyślono własną formę serwowania tego przysmaku. Tu cebularz podawany jest z rozmaitymi dodatkami na wierzchu (oczywiście od lokalnych producentów) i przypomina taką regionalną, lubelską pizzę. Pomysł świetny. I nie muszę chyba pisać, jak bardzo jest to dobre? Do tego zamówcie forszmak lubelski i wstęp do kuchni regionu macie już za sobą.

2. Perłowa Pijalnia Piwa


I kolejne miejsce, które spodoba się fanom piwa. W końcu lubelskie to kraina chmielu, a Lublin - siedziba znanego browaru Perła. Musiałam mieć ciekawą minę gdy przekroczyłam progi Perłowej. Bo z zewnątrz mnie nie zachęciła, a w środku... Urzekło mnie wnętrze. Siadamy wzdłuż długiej, owalnej lady, po środku której znajdują się krany,  kelnerzy z uwagą dbają o każdego, a atmosfera jest bardzo niezobowiązująca. A z kranów bynajmniej nie płynie tylko lubelski full. Ja raczyłam się lemoniadą z chmielem, podobno przedwojennej receptury. Ale miało być o jedzeniu. Karta w Perłowej oparta jest na daniach z piwem w roli głównej. Spróbujcie choćby golonki duszonej w piwie, mnie zachwyciły paroburgery, także w wersji wegetariańskiej. A na deser biramisu - mascarpone, porter, słód. To jest sztos!

3. Mandragora


Przenieśmy się w l. 20 i 30, kiedy prawie 35 % mieszkańców Lublina stanowili Żydzi. Jak barwne musiało być wtedy to miasto możemy sobie jedynie wyobrazić. Jeśli nie czytaliście "Sztukmistrza z Lublina" - do nadrobienia. Natomiast smaki żydowskiej kuchni poznacie w położonej przy rynku Mandragorze. Jeśli macie ochotę na coś innego, bliskiego i egzotycznego zarazem, zamówcie żydowski kapuśniak, kremową wątróbkę z cebulką albo pierogi z czosnkiem. 

A teraz bonus dla lodożerców, bo lody można jeść cały rok, prawda?

Z mojego wywiadu wynika, że najpopularniejszą lodziarnią w Lublinie jest położona przy Krakowskim Przedmieściu - Bosko. Trzeba odstać swoje w kolejce i tam chyba tak jest zawsze. Ja spróbowałam lodów chałwowych i były doskonałe.

A kilka kroków dalej, przy Lubartowskiej znajduje się Anabilis. Zapunktowali na wstępie, gdy za szkłem lady ujrzałam pychotkę, moje ukochane ciasto. Ale po lody tu przyszliśmy, po lody! I się nie zawiedliśmy. Pyszne, kremowe, ciekawe smaki. Polecam!

Mam w planach do Lublina wrócić jak najszybciej, bo to z Krakowa taki większy rzut beretem. Co dopiszemy do listy?

4 komentarze:

  1. i B Singera doceniam wielce, ale jako wyjadacz resztek zwanych przez innych "śmieciami" nie mam prawa zabierać głosu w kwestii lubelskich miejsc wyżerki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawy , interesujący i przydatny post. Czekam na więcej i oby tak dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  3. super wpis. Bardzo przydatny post :)

    OdpowiedzUsuń
  4. nigdy nie byłam w Lublinie, ale po Twojej relacji chętnie się tam wybiorę na wycieczkę

    OdpowiedzUsuń

TOP