Pamiętacie jeszcze mój post o wyspie Wolin? Pisałam wtedy, że nie lubię leżenia na plaży, a wyjazd nad Bałtyk to dla mnie okazja do pokonania kolejnych kilometrów. Nic się nie zmieniło, dlatego dziś przygotowałam drugą część poradnika dla znudzonych plażą. Znów mamy przed sobą pięć dni, a na warsztacie okolice Słowińskiego Parku Narodowego. To jedno z najbardziej osobliwych, charakterystycznych miejsc w Polsce. Zwiedzanie Słowińskiego Parku Narodowego jest punktem obowiązkowym wyprawy nad morze!
1. Ruchome Wydmy w Słowińskim Parku Narodowym
To miejsce, które
bezwzględnie trzeba zobaczyć, bo należy do jednych z najciekawszych i
najoryginalniejszych krajobrazów w Polsce. Jeśli za nasz punkt wypadowy
wybraliśmy Łebę (a poza sezonem to naprawdę ciekawe miejsce) czeka nas bardzo
przyjemny, choć długi spacer. Z portu wędrujemy na zachód, wzdłuż sosnowego
lasu.
Przekraczamy punkt kasowy
Słowińskiego Parku Narodowego. Tuż obok znajduje się filia Muzeum
Przyrodniczego, wieża widokowa, z której już możemy dostrzec nasz cel nasz
cel oraz pomost nad jeziorem Łebsko, największym spośród tutejszych
przybrzeżnych jezior. Łebsko to ciekawy akwen. Podczas jesiennych sztormów woda
czasem przelewa się przez mierzeję, dlatego w jeziorze woda jest ni to słodka
ni słona. Zbiornik ma momentami żółtawy odcień, jest bardzo płytki (w
najgłębszym miejscu 6 m) i zazwyczaj spokojny.
Łebsko |
Ruszamy w dalszą drogę. Po
około 3 km docieramy do Muzeum Wyrzutni Rakiet Rąbka. Podczas wojny
znajdowały się tu tajne niemieckie poligony doświadczalne, a po wojnie
testowano w Rąbce rakiety meteorologiczne.
Martwy las |
Za nami kolejne kilometry, a
przed nami cel- czy to góry w śniegu? Pustynia? Jak okiem sięgnąć widzimy zwały
białego piasku. Ściągamy buty i wspinamy się na ogromną piaskownicę. Po lewej
mijamy martwy las, zasypany przez piach. W niebo sterczą uschnięte kikuty
drzew. Wydmy w Słowińskim Parku Narodowym stale się przemieszczają, każdego roku zagarniają kolejne
fragmenty lądu, zmieniają kształty, wędrują. Po grzbiecie wydmy docieramy na
plażę. Do Łeby wracamy brzegiem morza.
Wydmy Słowińskiego Parku Narodowego |
Spacer na wydmy i z powrotem
to około 14 kilometrów.
2. Muzeum Wsi Słowińskiej w Klukach
Po wczorajszym pierwszym
kontakcie ze Słowińskim Parkiem Narodowym trzeba sobie wyjaśnić genezę jego
nazwy. Otóż nie będzie chyba zaskoczeniem fakt, że nazwa parku pochodzi od
Słowińców, którzy te ziemie zamieszkiwali. A kim byli Słowińcy? Najprędzej
dowiemy się tego w miejscowości Kluki, w Muzeum Wsi Słowińskiej.
Tu chciałabym oddać głos
Remusowi, bohaterowi książki Życie i przygody Remusa, tej biblii
kaszubskiej i jednej z najpiękniejszych powieści o regionie. Posłuchajcie: Wieś
wyglądała z daleka jak stado wielkich wołów, które usiadły w piaskach, aby
spokojnie przeżuwać, rogate łby podniósłszy do góry.
W Klukach praca wre |
Nie sposób trafniej opisać
białych chałup przycupniętych wśród piachów nad jeziorem Łebsko. Skansen tworzą
oryginalne zagrody. Kim byli ich mieszkańcy? Słowińcy to odłam Kaszubów,
mówiący własnym językiem, mający własne tradycje i kulturę. Po wojnie uznani za
Niemców zostali wysiedleni lub zmuszeni do emigracji. Ostatni opuścili te
ziemie w l. 60.
W drodze po torf |
I teraz turyści mogą oglądać
ich zagrody, ale już bez nich, choć skansen i tak żyje, a to dzięki jego
pracownikom. Na piecach waży się strawa, dwóch mężczyzn w białych koszulach i
ciemnych portkach porządkuje sieci, a na łące trwa wydobycie torfu (w weekend
majowy odbywa się słynne Czarne Wesele, wielkie kopanie torfu). A my?
Pojedliśmy drożdżowych wafli i zagłębiliśmy się między chaty. Na dłużej
przystanęliśmy przy klumpach, specjalnych szerokich "butach"
dla konia, zapobiegających topieniu się zwierzęcia w bagnie. Klumpy to swoisty
symbol skansenu i resztek kultury Słowińców.
W Klukach |
Do Kluk dojedziecie z Łeby z
prywatnymi przewoźnikami, podobno w sezonie kursuje też statek po jeziorze
Łebsko, nam się nie udało na niego trafić, ale taka wycieczka brzmi ciekawie.
3. Słupsk
Dziś odwiedzimy największe
miasto regionu, stolicę dawnego województwa słupskiego. Słupsk to zadbane,
ładne miasto, pomimo 30 % zniszczeń dokonanych w trakcie II wojny światowej.
Warto przespacerować się po centrum, zobaczyć Czerwony Ratusz, gotycki kościół
św. Jacka, Bramę Nową i owianą złą sławą Basztę Czarownic, w której czekały
na egzekucję kobiety oskarżone o czary. Koniecznie trzeba odwiedzić Zamek
Książąt Pomorskich, którego mury mieszczą Muzeum Pomorza Środkowego.
Wewnątrz zgromadzono eksponaty związane z historią tych ziem oraz z możną
rodziną de Croy, na ślady której będziemy się natykać raz po raz w trakcie
całego pobytu. Muzeum to gratka przede wszystkim dla fanów Witkacego. Gromadzi
największą w kraju kolekcję prac plastycznych Stanisława Ignacego Witkiewicza.
W położonym tuż obok zabytkowym młynie znajduje się wystawa etnograficzna
dotycząca zarówno Słowińców, jak i osiedleńców przybyłych na te ziemie po II
wojnie światowej.
Stroje Słowińców |
A ze Słupska można odbyć
kolejne wycieczki.
4. Smołdzino, Rowokół Czołpino
Pierwsze w planie jest
Smołdzino. Tu, w domu w kratę znajduje się siedziba Słowińskiego Parku
Narodowego i Muzeum Przyrodnicze.
Muzeum Przyrodnicze w Smołdzinie |
Wewnątrz zdobywamy informacje o
rodzajach lasu, awifaunie Parku, o lodowcach, jeziorach przybrzeżnych,
barchanach i wędrowaniu wydm. Uzbrojeni w wiedzę udajemy się na świętą górę
Słowińców- Rowokół. Zatrzymajmy się tu na chwilę, bo miejsce to
rozpalało wyobraźnię w przeszłości i chyba nadal zachowało część swoich
tajemnic. W przedchrześcijańskich czasach Rowokół miał być miejscem kultu
Swarożyca, dla którego płonęły tu ognie. Także w średniowieczu ogień
podtrzymywano, być może także dlatego, by wskazywał żeglarzom drogę, jak
latarnia morska. Na stokach gór miała znajdować się osada piratów, zamek
niegodziwej księżniczki, a w czasach prawie współczesnych- miejsce ukrycia
zagrabionych przez hitlerowców skarbów.
Widok z Rowokołu |
Dziś na zalesionym
wierzchołku ustawiono platformę, dzięki której można dostrzec to, co ponad
drzewami. I tak widzimy Łebsko, jeziora Dołgie Małe i Duże, Gardno, wybrzeże
Bałtyku i naszą piaskownicę. Wracamy do Smołdzina, mijamy XVII-wieczny kościół
fundowany przez Annę de Croy i łapiemy autobus do Czołpina. Spoglądamy w
kierunku Rowokołu.
Rowokół |
Stąd wygląda jak wulkan, osamotniony w płaskim krajobrazie.
Przed nami kolejny cel- Wydma Czołpińska.
Przez wydmy w Czołpinie |
Tym razem mamy do czynienia z
wydmą nieruchomą, czyli szarą. To jest dopiero gigant! Wędrujemy po piachu w
stronę morza. Pierwsze wzniesienie, drugie, trzecie i lądujemy na plaży.
Idziemy na zachód, skręcamy w bór bażynowy i docieramy do latarni morskiej.
Ma niewiele ponad 25 m wysokości, ale
widok z góry jest zachwycający. Nad lasem wznosi się wydma, jakby ktoś wysypał
wór piasku, a w oddali morze. Do Smołdzina wracamy niebieskim szlakiem przez
las, wzdłuż jezior Dołgie Duże i Małe.
Widok z latarni w Czołpinie |
Wycieczkę można rozłożyć na
dwa dni. Pierwszego warto zobaczyć Słupsk, Smołdzino i zajrzeć nad jezioro
Gardno (np. w malowniczej miejscowości Garda), a drugiego powędrować do
Czopłpina.
5. Osetnik i latarnia Stilo
Na zakończenie pobytu
fundujemy sobie prawdziwą plażową wyrypę. Wyruszamy z Łeby tym razem na wschód,
po plaży wzdłuż Mierzei Sarbskiej. Mijają nas niepłochliwe siewnice,
piaskowce i biegusy zajęte swoimi ptasimi sprawami. Patrzymy w morze, na
wystający maszt zatopionego po wojnie statku West Star. Docieramy do Osetnika.
Na plaży znajdują się pozostałości słupa przeciwmgłowego. My ruszamy do latarni
morskiej o obco brzmiącej nazwie Stilo.
Latarnia morska Stilo |
Budowla, ukryta na wyspie pośród
lasu ma charakterystyczne biało-czerwono-czarne pasy. Z góry widok jest wprost
bajeczny. Wracamy do Łeby wzdłuż brzegu jeziora Sarbsko. Za każdym zakrętem
linii brzegowej mamy wrażenie (i nadzieję!), że żegnamy jezioro i za chwilę
ujrzymy pierwsze domki Łeby. Niestety, droga dłuży się niemiłosiernie, dlatego
mniej wytrwałym polecam powrót do kurortu licznymi busami. Całość trasy to
grubo ponad 30 km.
Jeśli szukacie pustych (albo
przynajmniej dużo mniej zatłoczonych plaż), bardzo polecam Wam właśnie Osetnik.
Zobaczyć morze i wydmy to moje marzenie :) Fajnie, że chociaż dzięki twoim zdjęciom mogę się tam przenieść :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Kasia http://magurskiewyprawy.blogspot.com/ :)
Nie umiem leżeć na plaży, diabli mnie biorą po 15 minutach. A pobyt nad morzem to zawsze okazja do intensywnego zwiedzania.
OdpowiedzUsuńPzyjemne wspomnienia. Wydmy pięknie pokazane. Poza nimi pamietam znakomite trasy rowerowe.
OdpowiedzUsuńWybrzeże, jak najbardziej aktywnie! Najlepiej na rowerze ;) Polecam jeszcze poranną przebieżkę na wschód słońca - puste plaże, tylko krzyki mew i szum morza.
OdpowiedzUsuńNa jakiejś wycieczce chadzałem po tych wydmach. Ciekawe miejsca. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń