Bieszczady
to takie góry, w których albo się już było albo dopiero będzie.
Ale trudno znaleźć osobę, której w Bieszczady nie ciągnie, która
o nich nie marzy, albo choć raz nie pragnęła rzucić wszystkiego i
tam właśnie wyjechać. Co takiego jest w tych górach, że ciężko
oprzeć się ich urokowi? O dzikości i pustkach na szlakach już
mówić nie można, chyba że wybierzemy się zupełnie poza sezonem.
Czasy zakapiorów i szlakowych obwiesiów już także bezpowrotnie
przemijają i nawet Biesy i Czady mniej ostatnio rozrabiają. Nie
wiem jak jest z Wami, ale we mnie te góry nieodmiennie budzą
poczucie wolności. Falujące trawy na połoninach, strzelające w
niebo pnie świętych buków, puste szosy sprawiają, że przez kilka
dni mogę po prostu być, tu i teraz.
A
jakie są moje ulubione miejsca? Jest ich mnóstwo. Dziś zabiorę
Was na trzy najbardziej malownicze, widokowe, najpiękniejsze szlaki
w Bieszczadach, niezawodne o każdej porze roku.
Przez
połoniny czyli bieszczadzka klasyka
Czy
ktoś nie słyszał o Połoninie Wetlińskiej, albo o Chatce
Puchatka, maleńkim schronisku bez wody i prądu na jej szczycie?
Wszyscy słyszeli? Bo to taka klasyka. Myślisz Bieszczady - mówisz
połoniny.
Wędrówkę
zaczynamy ze Starego Sioła, przysiółku miejscowości Wetlina. Za
żółtymi szlakami docieramy do Przełęczy Orłowicza.
Teraz lekko nabierając wysokości wędrujemy za czerwonymi znakami,
fragmentem Głównego Szlaku Beskidzkiego. I oczom naszym ukazuje się
ta owiana legendami chatynka, zwana Chatką
Puchatka. Znam wielu jej miłośników, znam równie dużo osób,
które omijają to miejsce szerokim łukiem. Od lat tli się konflikt
między PTTK a Bieszczadzkim Parkiem Narodowym, ostatnio
rozstrzygnięty na korzyść tego drugiego. Jakkolwiek by się nie
zakończył, Chatka wpisała się już w krajobraz połonin i warto
do niej zajrzeć, choćby z czystej ciekawości.
GSB prowadzi nas dalej w dół, do Brzegów (Berehów) Górnych. Tu zmęczeni mogą zakończyć wędrówkę. Warto w tym miejscu zajrzeć na opuszczony cmentarz grekokatolicki. Dla tych bardziej wytrwałych proponuje wędrówkę na kolejną połoninę, moim zdaniem piękniejszą i chyba bardziej klimatyczną, na Połoninę Caryńską. To jednak wyprawa na kolejne -naście kilometrów, ale widoki na szczycie zrekompensują poniesione trudy. Otworzy się przed nami panorama na obie Rawki, Magurę Stuposiańską i dalej Halicz, Tarnicę i Rozsypaniec. Gdy już osiągniemy pierwszy z czterech wierzchołków masywu, czeka nas przyjemna wędrówka grzbietem i „po płaskim”. Wyprawę kończymy w Ustrzykach Górnych.
GSB prowadzi nas dalej w dół, do Brzegów (Berehów) Górnych. Tu zmęczeni mogą zakończyć wędrówkę. Warto w tym miejscu zajrzeć na opuszczony cmentarz grekokatolicki. Dla tych bardziej wytrwałych proponuje wędrówkę na kolejną połoninę, moim zdaniem piękniejszą i chyba bardziej klimatyczną, na Połoninę Caryńską. To jednak wyprawa na kolejne -naście kilometrów, ale widoki na szczycie zrekompensują poniesione trudy. Otworzy się przed nami panorama na obie Rawki, Magurę Stuposiańską i dalej Halicz, Tarnicę i Rozsypaniec. Gdy już osiągniemy pierwszy z czterech wierzchołków masywu, czeka nas przyjemna wędrówka grzbietem i „po płaskim”. Wyprawę kończymy w Ustrzykach Górnych.
Całość trasy to prawie 25 km. O naszej jesiennej wędrówce tym szlakiem poczytacie tutaj
Na Wetlińskiej |
Na trzech granicach
Dziś
zaczynamy z Przełęczy Wyżniańskiej, żółte szlaki wiodą
nas lekko pod górkę i nie zdążyliśmy się nawet zmęczyć, a już
jesteśmy w Bacówce Pod Małą Rawką. Dopiero tutaj zaczyna się
zabawa. Szlak staje się dość stromy i mozolny, wysokości nabieramy
powoli, a wędrujemy cały czas bukowym lasem. Pierwszy dziś szczyt,
Małą Rawkę (1272 m npm) zdobywamy po prawie godzinie marszu
z przełęczy. Otwierają się przed nami widoki na połoniny, na
Wetlińską i szczególnie ładny, na Caryńską.
Do Wielkiej Rawki stąd to już miły spacer. Na szczycie wybieramy niebieskie znaki i wędrujemy cały czas wzdłuż polsko- ukraińskiej granicy. Po kwadransie ukazuje nam się granitowy, trójścienny obelisk z polskim orłem, słowackim krzyżem i ukraińskim trójzębem. Jesteśmy na Krzemieńcu (1221 m npm), trójstyku granic, i choć to miejsce nie jest najpiękniejsze widokowo, warto tu przyjść, choćby ze względu na to, że to jedno z sześciu takich miejsc w Polsce. Do Małej Rawki wracamy tym samym szlakiem, na Rawce odbijamy w zielone znaki i Działem schodzimy do Wetliny. Alternatywą może być zejście z Wielkiej Rawki za niebieskimi znakami do Ustrzyk Górnych, dość stromym szlakiem przez bukowy las (wariant szczególnie polecany w październiku, gdy liście złocą się na potęgę).
Do Wielkiej Rawki stąd to już miły spacer. Na szczycie wybieramy niebieskie znaki i wędrujemy cały czas wzdłuż polsko- ukraińskiej granicy. Po kwadransie ukazuje nam się granitowy, trójścienny obelisk z polskim orłem, słowackim krzyżem i ukraińskim trójzębem. Jesteśmy na Krzemieńcu (1221 m npm), trójstyku granic, i choć to miejsce nie jest najpiękniejsze widokowo, warto tu przyjść, choćby ze względu na to, że to jedno z sześciu takich miejsc w Polsce. Do Małej Rawki wracamy tym samym szlakiem, na Rawce odbijamy w zielone znaki i Działem schodzimy do Wetliny. Alternatywą może być zejście z Wielkiej Rawki za niebieskimi znakami do Ustrzyk Górnych, dość stromym szlakiem przez bukowy las (wariant szczególnie polecany w październiku, gdy liście złocą się na potęgę).
W bieszczadzkim worku
Na
koniec zostawiłam moją ulubioną, najbardziej malowniczą,
najbardziej wymagającą trasę. Zaczynamy w miejscu, w którym
kończy się Polska, w Wołosatem. Mijamy tablicę z
przekreśloną nazwą miejscowości. Dalej tylko dziurawa droga, most
na Wołosatce i patrol straży granicznej. Podążamy szutrową drogą
za czerwonymi znakami Głównego Szlaku Beskidzkiego, powoli
nabierając wysokości. Ten fragment trasy, do Przełęczy
Bukowskiej jest nużący, w całości przebiegający
w lesie, pozbawiony widoków. Na przełęczy droga zamienia się w
górską ścieżkę, witają nas żółto - niebieskie słupki. Szlak
staje się bardziej stromy i kamienisty. Po 30 minutach zdobywamy
pierwszy szczyt dzisiejszego dnia, Rozsypaniec (1280 m npm).
Nazwa szczytu wzięła się właśnie od jego kamienistego
wierzchołka, „rozsypanego” w postaci skał i kamieni. Od
Rozsypańca towarzyszyć nam będą już stale przepiękne panoramy,
otwierające się szeroko, hen na Ukrainę.
Na czerwonym szlaku |
Kolejnym szczytem jest Halicz (1333 m npm), wyżej w dniu dzisiejszym już nie będzie. Teraz idziemy łagodnym grzbietem i niejako z rozpędu zdobywamy Kopę Bukowską. Po prawej szczerzą się do nas skaliste grzebienie Krzemieńca. Docieramy do Przełęczy Goprowców.
Widok na Caryńską |
Tarnica |
Krzemień |
Tym,
którzy w Bieszczadach są po raz pierwszy w tym miejscu radzę
podążyć dalej za czerwonymi znakami, a następnie odbić w żółte
i zdobyć najwyższy szczyt polskiej części pasma - Tarnicę
(1346 m npm). Królowej
nie sposób pomylić z żadnym innym wzniesieniem, jej
charakterystyczna sylwetka przypomina siodło (stąd nazwa, tarnita
to po wołosku właśnie siodło). Wejście na Tarnicę nie powinno
przysporzyć trudności (słynne stały się już wejścia w
klapkach...) Ostatnio pojawiły się podobno kontrowersyjne schody na
sam szczyt. Z Tarnicy można przez bardzo malowniczy Szeroki Wierch
zejść do Ustrzyk Dolnych i tam zakończyć wycieczkę.
My
wracamy na Przełęcz Goprowców, bo najciekawsze dopiero przed nami.
Łapiemy niebieskie znaki i wędrujemy w stronę Bukowego Berda.
Teraz będzie solidnie pod górkę. Szczytu Krzemienia nie
zdobędziemy, szlak omija go ze względu na ochronę przyrody. My
mamy przed oczami inny cel. Bukowe Berdo to w miarę płaski masyw
(berdo to po prostu góra), porośnięte charakterystyczną
karłowatą jarzębiną. Wędrówka nim jest czystą przyjemnością.
Ostatni rzut oka na góry i schodzimy w dół. Odbijamy w żółte znaki i po około 45 minutach jesteśmy w Mucznem (dłuższą alternatywą może być zejście do Pszczelin za niebieskimi znakami).
Ostatni rzut oka na góry i schodzimy w dół. Odbijamy w żółte znaki i po około 45 minutach jesteśmy w Mucznem (dłuższą alternatywą może być zejście do Pszczelin za niebieskimi znakami).
Bukowe Berdo |
Bukowe Berdo |
Te
trzy propozycje to jedynie mały ułamek tego, co mają do
zaoferowania Bieszczady. Na odkrycie czeka dzikie pasmo Otrytu,
źródła Sanu, czekają zapomniane, nieistniejące wsie.
Przedstawione szlaki są idealne na jednodniowe wycieczki. Zauważcie,
że w żadnej z proponowanych tras nie robimy pętli. W Bieszczadach
nadal działa autostop, w sezonie busy i autobusy. A po sezonie kusi
marszruta z plecakiem poboczem drogi, te góry idealnie się do tego
nadają. Do zobaczenia na szlaku!
A jeśli marzy Wam się zima w Bieszczadach koniecznie zajrzyjcie do relacji z mojej zimy życia :)
A jeśli marzy Wam się zima w Bieszczadach koniecznie zajrzyjcie do relacji z mojej zimy życia :)
Dobre opracowanie dla zaczynających wyprawy w Bieszczady :) Ja ostatnio uciekając od tłumów wybrałam sie na Jasło, Okrąglik większość drogi przez las, ale miejscami piękne panoramy. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNa szczęście są w Bieszczadach jeszcze miejsca, w których można być kompletnie samemu. Pozdrawiam!
UsuńTak, tak i jeszcze raz tak...
OdpowiedzUsuńGeneralnie w Bieszczadach wciąż jeszcze się można "zagubić" i choć czasy pewnych ludzi (zjawisk w zasadzie)jak prawdziwie piszesz już przeminęły, to jednak co nieco pozostało.
To zresztą taki swoisty fenomen - statystycznie lasów w Polsce przybywa, a zgubić się nie ma gdzie ;-).
Pewnie sporo w tym winy turystyki masowej - dawniej były grupy wędrowców, trochę ludzi z PTTK, trochę studentów i tyle, żeby jechać w Bieszczady trzeba było półrocznych przygotowań logistycznych - teraz każdy ma samochód, wsiada, jedzie, po drodze w Biedronce kupi jakąś konserwę, coś do picia i... hajda na szlak.
Wydaje mi się, że już nawet nie trzeba się ograniczać do konserwy, infrastruktura po prostu skoczyła- można nawet wege restauracje znaleźć. Mimo tych zmian w Bieszczadach jest coś takiego, co nie pozwala o nich zapomnieć
UsuńAch te Bieszczady, nie można przejść obok nich obojętnie, ciągle chce się wracać:)
OdpowiedzUsuńBieszczady ostatnio stały się popularne i 2015 roku odwiedziło je najwięcej turystów w historii... Czy to dobrze czy źle niech każdy oceni :) Na tych właśnie sztandarowych miejscach i szlakach jest tłoczno , nieraz bardzo tłoczno przy dobrej pogodzie latem.... Ale nie brakuje w Bieszczadach miejsc pięknych i mniej tłocznych więc każdy znajdzie coś dla siebie :)
OdpowiedzUsuńSą takie szlaki, które po prostu trzeba przejść, ale tak jak piszecie- jest tam bardzo tłoczno w sezonie. Na lato (o ile zdarzy mi się jechać w Bieszczady w lecie) wybieram te mniej znane. Pozdrawiam!
Usuń"Rzucić wszystko i tam właśnie wyjechać" - to za mną chodziło dłuższy czas, aż w końcu tej jesieni było już nieuniknione. I wiem, że będę już tam wracać :)
OdpowiedzUsuńŚliczne zdjęcia, które przywołują wspomnienia z trasy ;)
OdpowiedzUsuńszlaki w Bieszczadach, 3 najładniejsze, subiektywny wybór - http://www.naszebieszczady.com/bieszczadzkie-szlaki/
Bieszczady oferują nam wiele pięknych, zapierających dech w piersiach widoków, które sprawiają, że czujemy się wyjątkowo. Wtedy nie chcemy już niczego innego jak tylko zatrzymać w sobie tę chwilę na zawsze. Dla mnie najbardziej magiczna jest Połonina Caryńska szczególnie o wschodzie i zachodzie słońca :)
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że fantastycznie jest móc tak podróżować!
OdpowiedzUsuńŻałuję że jeszcze nigdy nie byłam w Bieszczadach. Świetny post, ciekawie opracowany temat.
OdpowiedzUsuń